No właśnie.
Tegoroczny sezon na wszelką spaleniznę uważam za otwarty. Stało się to I-go maja, w ogrodzie rodziców , przy silnym siostrzanym wsparciu, a także ku ogromnej uciesze mego Szanownego Małżonka, a raczej ku ogromnej uciesze jego żołądka. Mój żołądek także czuł się dogłaskany, a raczej dopchany, bo takiej ilości mięcha w każdej postaci i z różnego rodzaju nieżywych stworzeń to ja daaaawno nie jadłam. Dorzućmy do tego pieczone w folii ziemniaki z dodatkiem masła czosnkowego i dwa piwa, które udało mi się jakoś w siebie wlać i mamy gotowy przepis na wylew, zawał, miażdżycę i paradontozę, bo mimo mojego wielkiego wysiłku nie mogę sobie przypomnieć bym skaziła swe cudne usteczka jakimś - ble - warzywem (czy ziemniak to warzywo?)
Atmosfera jak najbardziej sprzyjała jedzeniu za to jak najmniej sprzyjała siedzeniu - piżdziło jak w kieleckim (w tym miejscu najszczerzej jak mogę przepraszam wszystkie czytelniczki z tegoż rejonu naszego pięknego kraju :))
Z racji tego wiatru jak i słońca, które nie wiedzieć czemu w tyłku miało te nasze pieczone mięsiwa i prawie że nie wyłaziło zza chmur, zaczęła we mnie dojrzewać niespokojna myśl, że należałoby machnąć sobie jakiś mundurek na taką właśnie, grillową okoliczność, bo występowanie we flauszowym płaszczyku nie bardzo mi się komponowało z tą ilością keczupu jak i innych sosów, którymi obficie polewałam sobie coraz to nowsze dania, a którymi to sosami udało mi się ze dwa razy polać i płaszczyk. Poza tym swądzik unoszący się znad paleniska, nad którym pochylałam się z wielką atencją pilnując piekących się kartofelków, nijak nie dał się zabić nawet flakonem perfum, a połączenie flauszu z pralką według mnie ma najwyższy stopień zagrożenia utratą tej części garderoby.
Jak już wspomniałam - myśl była bardzo niespokojna. Gryzła i podjadała mnie przez tydzień, nie dając sobie wytłumaczyć, że z czasem u mnie ciut krucho i że nie mam z czego uszyć. Tak się wierciła w tym miejscu gdzie ludzie mają mózgi (bo ja czasem wątpię w posiadanie tego dziwnego organu), że się poddałam i ruszyłam na eksplorację wnętrza mojej szafy, gdzie oczywiście od razu złapałam za ten fioletowy polar. Z mojej czarodziejskiej szufladki wyciągnęłam długi suwak (nie pasujący kolorem, ale kiełbasie to chyba nie będzie przeszkadzać) i już wiedziałam, że uniform będzie się szył.
Projekt to własna radosna twórczość. Chciałam mieć takie coś co można założyć do legginsów, ale żeby można też nosić jako sukienkę, np. do grubych rajstop. Jednym słowem ni pies, ni wydra.
Jakby nie mierzyć suwaka, to starczało go jedynie na normalną bluzę, co nie zaspokajało wszystkich moich oczekiwań postawionych przed tym mundurkiem, dlatego tez pojawiła się na dole dość fikuśna, pikowana wstawka..
Wstawka jest własnoręcznie przeze mnie przeszywana i choć cały kawałek był rozrysowany na linie i inne kąty proste, to okazało się, że nawet szycie po kresce to dla mnie za trudne zadanie. Dlatego proszę o wyrozumiałość i przymknięcie oka, bo ciuch wybitnie roboczy i przeznaczony do kontaktów z materią już nieżywą, której obojętne jest czy jej kat ma na sobie prostą czy kopniętą kratkę:)
I chcecie to wierzcie, chcecie to nie wierzcie, ale na nogach mam rajstopy, które ogólnie są w jakimś kolorze i ten kolor jest ciemniejszy od mojej skóry, więc wyobraźcie sobie jaka trupia bladość waliłaby ze zdjęć, gdybym wystawiła nieodziane odnóża.
Patrząc teraz na te zdjęcia nasunęła mi się jeszcze jedna, dość interesująca myśl - dlaczego ja tego polaru nie uszyłam zimą? Pozowanie w grubej katanie na tle kwitnącej mirabelki wydaje mi się przejawem swoistego masochizmu. Pewnie w grudniu uszyję sobie szyfonową bluzkę idealną na lipcowe upały. Hmmm....ot - kobieta :)
Hmmmm z tego wszystkiego podoba mi się........kolor. Bardzo nawet. Fajne to pikowanie też - niedawno też sobie pikowałam torbę, o tutaj: http://zapomnianapracownia.blogspot.com/2013/04/pikowana-torba-z-resztek.html
OdpowiedzUsuńJednak nie mogę zrozumieć dlaczego ten polarek fioletowy jest takim workiem bezkształtnym? i z przodu i z tył? Tylko nie pisz mi, że tali nie mas cy coś, na pewno ona tam jest. przód i tył do zwężenia, choćby delikatnego, bo padnę zaraz normalnie!
Brakiem talii się nie zasłonię :)
UsuńWorek jest workiem, bo ma mi być luźno, mam mieć dużo miejsca na jedzenie i pod spód musi się jeszcze zmieścić sweter. Także nie padaj jeszcze Lilianko, bo na pewno jeszcze uszyję coś bardziej dopasowanego, tym bardziej, że szykuje mi się wesele, więc nowa kiecka musi być :)))
Ależ ten uniform wyszedł Ci fantastycznie! Wygląda na przytulny i domowy :-) Chyba uszyję sobie coś takiego na zimę. Jak dobrze, że jesteście - szyjące, kreatywne blogowiczki :-) Dziękuję za inspirację :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Z tymi rajstopami - dobre ;-)
Iwonko, ale to na paragwajskie klimaty chyba trochę za grube :))))
UsuńJa też Ci dziękuje za Twoje ciekawostki na temat życia w tym egzotycznym kraju, zawsze z ciekawością na nie czekam :))
Dziękuję :-)
UsuńZima w Paragwaju potrafi być bardzo zimna! Nie zawsze i niezbyt długo, ale jednak. I oczywiście nie tak zimna, jak w Polsce, ale przymrozek w zagłębieniach terenu zdarza się i jeśli jest trochę dłużej zimno(np. w zeszłym roku było zimno przez trzy tygodnie w kawałku) to odnotowuje się nawet zgony z powodu wyziębienia organizmu...!
Tak, że widzisz, że jednak potrzebuję coś tak grubego :-)
Hihihi, to ja poproszę trzytygodniową zimę z małym, przygruntowym przymrozkiem :))))
UsuńA najgorsze jest to, że ja już tak rozpieszczona ciepłem, że kiedy temperatura spada do poniżej 20°C to robi mi się zaraz zimno... ;-)))))
UsuńCzy my przypadkiem nie byłyśmy na tym samym grillu 1 maja?.... *^o^*~~~
OdpowiedzUsuńZiemniak to warzywo i ma sporo witaminy C, więc przynajmniej szkorbut nam nie straszny! *^v^*
Kratka piękna i równiutka, nie wiem, czego się czepiasz. Jeśli pod pikowanie wsadziłaś kawałek watolinki, to w sam raz na gorącego ziemniaczka upadającego na kolana podczas konsumpcji! Całość musi być niesamowicie wygodna. No i ten kolor! Same zalety. *^v^*
Aż sobie zdjęcia powiększyłam, żeby te rajstopy dojrzeć... ^^*~~
No to przynajmniej dostarczyłam organizmowi sporą dawkę wit. C, bo tych kartofelków to zjadłam pewnie z kilogram!
UsuńWatolinki nie dawałam, ale pod spód poszedł inny materiał, więc "mymłona" na pewno sobie nie poparzę żadną gorącą przekąską :)))
A rajstop to chyba i na powiększeniu nie widać :)))
Czytać Twoje posty to sama przyjemność,piszesz tak świetnie,że czyta mi się je z chęcią i do końca :) A ja jeszcze kurczę nie grillowałam,a dopchałabym taką kiełbaską żołądek.Tuniko sukienko polarek :D jest świetny ! Poza tym masz zgrabne nogi,więc je pokazuj! :) Słonecznych dni :)
OdpowiedzUsuńChyba równie wielką przyjemność miałam opisując te "grillowe delicyje", jestem strasznie mięsożerna :)
UsuńNogi pięknie dziękują za komplement:)
No to przynajmniej miałaś piękną pogodę!:)) U nas dopiero od wczoraj po południu słońce świeci pięknie i wesoło więc wszelkie grille odpadły. A że mieszkam póki co na Podlasiu to świętujemy 2x więcej:P dzisiaj od 9:00 do 18:30:)) Najpierw byliśmy na sześciogodzinnym śniadaniu z przyjaciółmi, pół h przerwy i obiad u sąsiadów:D No a teraz idę do starszych przewietrzyć im chałupkę bo wracają z urlopu:D ale już żadnego alko dzisiaj!!!!
OdpowiedzUsuńA sukienko-wdzianko fajne, akurat na taką nie do końca pewną pogodę:))
No to w takim razie życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych i duuuużo słońca :)
UsuńWłaściwie ziemniak to warzywo, pod warunkiem, że się je warzy czyli gotuje, bo jak się je przypala np na grilu to to już jest spalenizna ;-) (mniam)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam Twoje "gołe" nogi to mi się zimno zrobiło mimo kwiecia w tle.
Sukienka zapowiada się, że będzie świetnie spełniać swoje okołogrilowe zadanie. Bardzo przytulnie domowo wygląda :-)
Ale taki przypalony lepiej smakuje :)
Usuń"Gołe" nogi akurat dziś by sie przydały, bo słońce tak mocno świeciło, że się w trakcie tej "sesji" spociłam jak mysz:)
'
o jaaa! Ależ fajny polarek wykombinowałaś. W piatek byłam na grillu i tak zmarzłam, że owinęłam się kocem, taka ciepła tuniczka uratowałaby mi życie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, potrzeba matką wynalazku! Żeby nie ten wiatr to polar leżałby pewnie do następnej zimy :)))
UsuńŁadne to robocze ubranko, ale kieszonek nie widzę- nie przewidujesz potraw ostrych, mocno oczyszczających kanaliki łzowe oraz nosowe, coby chusteczkę mieć pod ręką?
OdpowiedzUsuńZamek wybitnie pasuje, fajnie się wybija, a kratki nikt nie kopał, coś Ci się wydaje.
A skąd się ma takie nogi? Bo ja też takie chcę...
No i kieszonek mi tu jednak brakuje. Jakoś tak bezwiednie macam sie po udach z nadzieja, że je tam znajdę. Jak dojrzeję do decyzji to może je sobie machnę, choc ja niezbyt skora jestem do przeróbek.
UsuńNogi kupiłam na targu, jak chcesz to Ci wezmę ze trzy jak będę w sobotę, zawsze się jedna dodatkowa przyda na wymianę :))))
To ja poproszę, bo mi moje chudnąć nigdy nie chciały i wstyd pokazać. Obecne będą do spodni, druga para do pokazywania.
UsuńTo jeszcze poproszę numer buta, żeby nowe nogi pasowały do posiadanych juz pantofelków i w sobotę lecę na targ :)))
UsuńFajny ten fioletowy uniform. Dorzuć do niego musztardowe rajstopki :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta czarna etola tarzająca się po trawie :D Brak opalenizny i bladość jest retro ;)
Oooo, musztardowe rajstopki to jest świetny pomysł. Trzeba sie będzie rozejrzec po sklepach :)
UsuńMoje "flutro" nigdy nie przepuści okazji, kiedy pańcia znajduje się w parterze, zawsze się podłoży do czochrania i spróbuj mu odmówić :)
W kwestii opalenizny to wychodzi, że przez cały rok jestem retro, bo jakoś nie przepadam za opalaniem :)
Ja niestety nie mam az tak bladej cery jak bym chciala, ale usilnie nad tym pracuje :)
UsuńJaki rozmiar rajstop nosisz, ze tak niedyskretnie zapytam?
Od niedawna mieszczę się w trójki :))
UsuńPrzyjęłam. Bez odbioru ;)
UsuńWietrzę podstęp :)))
UsuńFajowy! I ten kolor!
OdpowiedzUsuńDzięki - dochodze do wniosku, że fiolet będzie w tym sezonie moim ulubionym kolorem zaraz po kolorze morskim, błękitnym, koralowym, zielonym....
Usuń:) Może nie wydra, ale za to świetna :) Fajna. Taka wygodna rzecz w szafie to naprawdę słuszna opcja. Szczególnie na grilla.
OdpowiedzUsuńTylko co na temat tych grilli powie mój żołądek :))
UsuńZnalazłam na allegro singera na krzywiki :P http://allegro.pl/maszyna-do-szycia-singer-sprawna-i3220327617.html
OdpowiedzUsuńNooo, jesteś wielka. Zaraz lecę oglądać. Dzięki :))
UsuńAle miałaś świetny pomysł na fason polarka .To znaczy że posiadasz mózg i to jaki!!! :D Bardzo podobasz mi się w tym wynalazku, pikowana wstawka jest ekstra! kolorek cudny taki jak lubię :D
OdpowiedzUsuńP.S. Ja już więcej nie dam się skusić na grillowanie w taką pogodę, dupsko mi zmarzło jak nie wiem coo! deszcz lał a kiełbasa była zimna ;(
Mój mózg powoli ewoluuje, pewnikiem niedługo się wykształci :)
UsuńI właśnie z racji tego zmarzniętego dupska powstało to fioletowe coś, bo przecież grilla, nawet w niepogodę nie sposób sobie odmówić :)
świetnie obmyśliłaś tego polarka! mundurek wygląda zawrotnie, a biorąc pod uwagę psikusy naszej pogody - na grillowe posiadówy to chyba "must have" :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej "must have" :) Żałuję, że nie starczyło mi materiału na kaptur - to byłaby pełnia szczęścia :)
Usuńw końcu jesteś :)
OdpowiedzUsuńkolor zamka ne będzie przeszkadzał kiełbasie :D Ty kobietko jak coś napiszesz... ;)
Buziaki
PS: ach te nogi... ;)
Stęskniłam się za Wami, bo ostatnio obowiązki wymagają ode mnie dużo więcej uwagi. i choć może będę się pojawiać ciut rzadziej, to na pewno będę się pojawiać :)
UsuńNa nogi zbieram zamówienia :)) Może hurtem będzie taniej :))
Dopisuję się! Poproszę dwa komplety, bo jak się znam to jeden od razu zgubię :D
UsuńNo to muszę wziąć Szanownego Małżonka w roli darmowej siły roboczej, bo tylu zgrabnych nóżek sama nie przytargam :))
UsuńZnowu się uśmiałam, jak zwykle czytając Ciebie :-) Od pół roku, wreszcie przeszłam na dietę wegańską i to głównie dla biednych stworzonek, więc twoją wzmiankę o mięsie pominęłam (choć jeszcze niedawno też bym się nim na grillu obżarła) :-) Wdzianko rewelacyjne! Właśnie ta wstawka jest fajowa i chyba super, że zamek za krótki był ;-P ♥
OdpowiedzUsuńUpss... to niechcący oprócz mieszkańców kielecczyzny uraziłam także wegan i wegetarian. Proszę o wybaczenie, ale jako niepoprawny mięsożerca nie jestem w stanie żyć o samych korzonkach :)
UsuńPodziwiam Cię, że potrafiłaś z tego zrezygnować, ale jak pozwolisz zostanę jednak przy moich barbarzyńskich nawykach żywieniowych :)))
Też się podziwiam :-P A apropo's urażania, to akurat ze mną tak łatwo Ci nie pójdzie i nie pozbędziesz się mnie stąd, no chyba, że siłą! ♥
UsuńŚwietny mundurek. Nie widać, że krateczki są krzywe i ten dół bardzo mi się podoba. Tak mi się wydaję, że idealny by był na wyjazd nad nasz Bałtyk.
OdpowiedzUsuńO tak, nad Bałtyk jak znalazł. Byłam nad naszym lodowatym morzem trzy lata pod rząd (w lipcu) i trzy lata pod rząd biegałam po plaży w sztormiaku i z parasolem. więcej nie pojadę :))
UsuńPolarek wygląda rewelacyjnie (jak zresztą wszystkie Twoje "produkcje"). Ale ja zupełnie w innym temacie... No cóż... trochę czasu zeszło, ale w końcu wzięłam się za "uregulowanie" nominacji Liebster Blog, którą przyznałaś mi wieki temu. Jako że czasu minęło sporo, a ja w międzyczasie dostałam też inne nominacje, chciałam zaprosić Cię do zabawy w nieco innej formie, bo nie mogłam się powstrzymać, by Cię nie wymienić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wybaczam to opóźnienie, bo sama ostatnio mam mnóstwo zajęć i też na wszystko zaczyna mi brakować czasu. Już biegnę obejrzeć o co chodzi :))
UsuńŚwietny pomysł na polar♥
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie w nim siedzę odpowiadając na Wasze zakręcone komentarze :)))
UsuńKomentarze czyta się najlepiej :)
OdpowiedzUsuńOczywiście o tym jak ty piszesz he
Kolorek fajny, Przyda się na zimne dni
Nawet się nie obejrzymy jak tu już bedzie zimny wrzesień
Proszę mi tu - niegrzeczna Jolanto - nie krakać o jesieni, bo ja się jeszcze nie wygrzałam w promieniach słonecznych po dopiero co "miniętej" zimie :)))
UsuńJakbyś poszła trochę dalej i doszyła dół dopinany do całości na suwak to miałabyś nie tylko tuniczko-sukienkę na grilla, ale i rewelacyjny śpiworek z rękawami na zimowe wieczory :)))
OdpowiedzUsuńAle ty masz rewelacyjny pomysł!!!
UsuńŻebyś wiedziała, że machnę sobie takie coś na zimę przed telewizor - zawsze mi marzną nogi a z kocem wiecznie mam jakieś problemy. A tak sru suwaczek i można sobie wstać np. po herbatkę.
Dzięki za inspiracje (nawet jeśli miała być tylko żartem :))
Cieplutki pierdziworek to jest to! I wcale nie żartuję - szyłam coś podobnego jak moja Młoda w wieku wczesnodziecięcym była i świetnie się sprawdzało :)
UsuńBoski pomysl. Oczyma wyobrazni zobaczylam siebie w takim spiworo-kondomie jak zapominam ze jestem zapieta i zrywam sie po cos tam... :D Rozrywka dla sasiadow i okolicznych szpitali murowana :D
UsuńPierdziworek!!!
UsuńNo teraz to już muszę sobie uszyć takie coś!
Wyobrażam sobie minę Szanownego jak mówię do niego: kochanie podaj mi mój pierdziworek, bo mi coś ciągnie po nóżkach!!!!!
Choć i Gosi przybiję piątkę, bo na pewno moje wstawanie po coś tam wyglądałoby "identiko" - jeden krok i szczęka na podłodze :)))
Przez Wasze bazgranie a raczej klikanie to czasu mam coraz mniej, i kiedy ja coś uszyję, bo jak to nie przeczytać? Twoje posty czyta się super a teraz jeszcze komentarze doszły, pozdrawiam i czekam na następny post ♥
OdpowiedzUsuńNo widzisz do czego one mnie doprowadziły!!!
UsuńTo prawdziwe bestie - nic tylko czekają aż coś napiszę, żeby potem komentować bez opamiętania. Oj, ja biedna sierotka :)))))))
Baardzo fajne, ciepłe i praktyczne a kolor w sam raz do leżenia na trawie i ładnego komponowania się z nią. Ja na majówce marzłam w kiecuszkach, bo przecież kiedyś nosić je trzeba. I w sandałkach, bo do kiecuszek tylko sandałki...
OdpowiedzUsuńPodziwiam za odwagę, bo ja marzłam w płaszczyku i długich spodniach o grubych skarpetach to juz nie wspominając :)))
UsuńBardzo radosne dzień dobry! Trafiłam na Twój blog u Kobiety Niewidzialnej i ..czytam, czytam, czytam. No kapitalnie się Ciebie czyta. Nie ukrywam, że fajne pióro, to jest to, co w blogach pociąga mnie najbardziej i wiesz jak jest : sama sobie popisuję, ale żeby kto zajrzał, to to zdjęcie pstryknąć i wstawić trzeba. Świetnie tu u Ciebie, będę zaglądać, a jakże! :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za tak miły komentarz. Troche mnie teraz mniej na blogu, bo jak sie okazuje życie to nie tylko przyjemności jak mi sie do tej pory wydawało (o ja naiwna), ale z chęcią jeszcze cos dla Ciebie napisze i nawet uszyję :))))
UsuńP.S.
Chciałam zajrzec do Ciebie i tez cos sobie poczytac, ale niestety nie znalazłam Twojej strony w profilu bloggera. Szkoda....