Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Vintage Girl

Choć czasy skromnego dziewczęcia mam juz daaaawno za sobą, to jednak pozwoliłam sobie na taką  niedyskrecję, bo zwrot Vintage Woman jakoś mi nie brzmi. A powód mam jak najbardziej uzasadniony, ponieważ oto objawia się nam długo zapowiadany i strasznie długo szyty płaszczyk ze "szlaufu". W zasadzie to chyba powinnam oddać go od razu do pralni, bo chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło  mi się, żeby ciuch który szyję miał kontakt z każdą powierzchnią płaską (i niestety nie zawsze odkurzoną) jaka znajduje się w mojej hacjendzie (przypomnę 45 m kw.). No dobra, może wszędzie nie leżał, bo nie było go w łazience, ale resztę podłóg, czyli kuchnia, sypialnia i "salon" ma zaliczone w ilościach hurtowych i na zapas. Posprzątałam nim (oczywiście niechcący) wszystkie kąty, bo nie mieścił mi się na stole kuchennym, który w przerwach między posiłkami służy za stół do krojenia, nie tylko marchewki czy ziemniaków, ale przede wszystkim materiałów (moje podejście do gotowania już chyba z

Gwiazdka w listopadzie..

Tak się właśnie czuję, a to ponownie za sprawą Ani, która prowadzi bloga szycie ani , i która ponownie doceniła moje -  powiedzmy - szycie, jak i beztroską grafomanię, uprawianą przeze mnie w ilościach wręcz nieprzyzwoitych. Czuję się dodatkowo wyróżniona, bo Ania to zawodowa krawcowa, więc i zaszczyt większy (choć pewnie i tak fajniej piszę, niż szyję). Ańdziu, oto moje odpowiedzi: 1. Gotowanie czy pieczenie? Raczej kupa forsy, żeby byłoby mnie stać na zatrudnienie kucharza, bo do kuchni wchodzę jak muszę, a muszę codziennie! 2. Ulubione miejsce w domu? Kuchnia nie, to już ustaliłyśmy.  Myślę, że "salon" .Piszę w cudzysłowie, bo mój salon ma 13 metrów kw., jest w kształcie strasznie wąskiego prostokąta z jednym oknem od strony północnej, dzięki temu nie ma w nim słońca przez okrągły rok, za to przez 365 dni w roku nazywany jest ciemną norą. ale i tak go lubię :))) 3.Dlaczego założyłaś bloga? Bo mój mąż jako źródło pochwał moich dzieł wydawał mi się mało kompe

.....szarość, szarość widzę.....

Jest płaszcz a miało go nie być. Właściwie to miał być, ale z czerwonego flauszu a nie z kanapowego obicia w kolorze ...bleee...szarym. Mówię "bleee", bo chyba nie ma bardziej nie lubianego przeze mnie koloru niż wyżej wspomniany. Do tego jeszcze z dziwnego sztruksu, co to niby nim jest a niby nie. I tu, co inteligentniejsze jednostki zadadzą sobie jedno, ale jakże istotne pytanie: po coś babo w takim razie szyła, skoro Ci się nie podoba?! No  widzicie, jest całkiem logiczny powód powstania tego okrycia zgrzebnego. Otóż miał być to prototyp, wersja próbna, egzemplarz testowy przed pocięciem i niechybnym zmarnowaniem drogiego memu sercu (a portfelowi jeszcze bardziej) czerwonego flauszu, który z założenia ma zamienić się w istne dzieło sztuki krawieckiej, czyli zimowy płaszczyk. Aby to mogło nastąpić należało poćwiczyć swoje skromne, póki co, umiejętności na czymś mniej kosztownym. Dlatego też udałam się do świątyni każdej domorosłej krawcowej, czyli do lokalnego szmateksu

Spowiedź Kobiety Szyjącej :)

Tak się człowiek produkuje w tym internecie i produkuje i okazuje się , że to się podoba  Powiem więcej - nawet dostaje za to nagrody. "Na ten przykład" wyróżnienie z Montowni Ody . I od razu robi się na sercu cieplutko. I znowu się chce, i maszyna nie przeraża, i nowe pomysły wpadają do łepetyny. Co tu dużo gadać - miłe to i sympatyczne. Dopełnię więc formalności i odpowiem na zadane pytania 1. Szpilki czy baleriny? No i tu mnie masz, bo ja z tych co to jak muszą to się wbiją w but na wysoki połysk i obcas, ale i tak w reklamóweczce grzecznie czekają rozklapciane papucie, które można pod stołem sprytnie przemycić, bo i tak już wszyscy mają w czubie i nikt nie zauważy.   2. Rozważna czy romantyczna?     Oboje z Szanownym Małżonkiem jesteśmy bardzo romantyczni. On mi kupuje ciepły chlebek na śniadanie a ja mu smażę jajecznicę :)) 3. Twój ulubiony kolor?   Każdy "oczobitny" , co myślę widać w moich ostatnich stylizacjach. A jeszc

Jak uszyć Musztardę?

 Dziś uległam kilku prośbom w komentarzach, ale także na mego prywatnego maila. A że długo nie trzeba mnie prosić, więc ochoczo zabrałam się do dzieła. Postaram się dziś pokazać (pierwszy raz w życiu przy pomocy programu graficznego) jak sobie skombinować taki fajny sweterek (czy tunikę, czy sukienkę - do dziś nie jestem pewna). Do tego modelu potrzebny nam jest materiał raczej elastyczny. Ja użyłam dzianiny z angory i to był strzał w dziesiątkę. ****************************************************************************************************************** ******************************************************************************************************************  Jeśli chodzi o wymiary dziury na nasze piękne główki to trudno mi je podać . Po pierwsze dlatego, że cięłam na oko, przykładając inną bluzkę, w której pasuje mi dekolt. A po drugie różne są możliwości, bo możemy sobie wyciąć dekolt-łódkę, albo w serek, lub tak jak ja zrobić golf.

Chabrowa panienka i musztarda na pajęczych nóżkach

Co łączy kwiatki, pająki i dodatek do dań mięsnych, czyli wspomnianą w tytule musztardę. Otóż - moja skromna osoba. A w zasadzie to co na nią dziś włożyłam. Te opisy botaniczno-entomologiczno-gastronomiczne idealnie opisują materiały, z których udało mi się uszyć sukienkę i coś na kształt swetra. Chociaż pajęcze nóżki trochę się z tego wyłamują, bo dostałam je w spadku po przodkach i teraz wystają jako te dwa patyki wetknięte w ciut przyduży tyłek. No, cóż poradzisz. Albo zgrabny tyłek, albo zgrabne nogi - wzięłam nogi (tyłek zawsze czym się przykryje).  A więc a propos przykrywania. Skusiłam się na kolejną sukienkę. Co prawda nie wiem gdzie i kiedy ja to wszystko będę nosić, ale lubię szyć kiecki, więc co mi tam. Zawsze można oddać którejś z licznie posiadanych sióstr (sztuk dwie). Materiał zakupiłam już daaaaawno  (czyli jakieś 4 miesiące temu). Najpierw go pooglądałam z kilka tygodni a potem uprałam (choć to bawełna  z dużym dodatkiem czegoś elastycznego, ale wolałam nie ryzykować

Lody Grenlandii i co z tego wynika?

 Jak to jest, że jak nie masz czasu, to masz kupę pomysłów co i z czego uszyć. A jak czasu masz jak lodu na Grenlandii, to na pewno nic rozsądnego do głowy Ci nie przyjdzie. Takoż było i ze mną w tych dniach niedawno przeminiętych (uuuuu - jakaś nowomowa mi się wkradła).  Ale, ale - przecież nie byłabym sobą, gdybym jednak czegoś malutkiego, skromniutkiego sobie nie uszyła. A i owszem powstały dwa ciuszki (w zasadzie 2 i pół), które już cieszą me oko (jedna cieszy nawet Szanownego, choć to nie on w niej chodzi). Popełniłam nawet Wdzianko Do Polowań Na Mamuta nr 2 (to właśnie te pół ciuszka) i mam nadzieję, że nawet uda mi się dorwać myśliwego, który to nosi i go obfotografować, co wcale nie jest takie proste, bo myśliwy ma 2 lata i na prośbę "stój, to ciocia zrobi Ci zdjęcie" radośnie i z wielkim entuzjazmem wykrzykuje "nie,nie,nie", z czego ostatnie "nie" dobiega już z innego domowego pomieszczenia - tak na wszelki wypadek! Proszę więc o cierpliwość. Zaś