Choć czasy skromnego dziewczęcia mam juz daaaawno za sobą, to jednak pozwoliłam sobie na taką niedyskrecję, bo zwrot Vintage Woman jakoś mi nie brzmi. A powód mam jak najbardziej uzasadniony, ponieważ oto objawia się nam długo zapowiadany i strasznie długo szyty płaszczyk ze "szlaufu".
W zasadzie to chyba powinnam oddać go od razu do pralni, bo chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ciuch który szyję miał kontakt z każdą powierzchnią płaską (i niestety nie zawsze odkurzoną) jaka znajduje się w mojej hacjendzie (przypomnę 45 m kw.). No dobra, może wszędzie nie leżał, bo nie było go w łazience, ale resztę podłóg, czyli kuchnia, sypialnia i "salon" ma zaliczone w ilościach hurtowych i na zapas. Posprzątałam nim (oczywiście niechcący) wszystkie kąty, bo nie mieścił mi się na stole kuchennym, który w przerwach między posiłkami służy za stół do krojenia, nie tylko marchewki czy ziemniaków, ale przede wszystkim materiałów (moje podejście do gotowania już chyba znacie:)
A umyśliłam sobie wdzianko stylizowane na lata 60-te, zważywszy iż posiadam przebogaty zbiór Burd z tamtych lat i naprawdę grzechem zaniechania byłoby udawanie, że nic tam nie ma ciekawego do uszycia. Poprosiłam więc łaskawie Szanownego Małżonka (tak w ramach dbania o jego tężyznę fizyczną, a nie tylko schabowy i schabowy) by wydobył mi ze dwa pudła z gazetami (ja słaba kobietka nie mam siły tachać tego w te i nazad, bo przecież nie może stać na wierzchu). No i wydobył postękawszy trochę, pewnie tak w ramach profilaktyki, a ja "zasiędłam" do przeglądania, "Zasiędnięcie" trwało ze trzy dni, oczywiście z przerwami na inne czynności życiowe, typu "głodny jestem". Zostały wybrane cztery modele, przedstawione mojemu domorosłemu dyktatorowi mody do akceptacji, która to akceptacja objęła model zamieszczony na zdjęciu poniżej.
zdjęcie pochodzi ze strony http://www.ms77.ru/articles/biblioteka/16426/ |
Może słowo "czytać" jest tu mało adekwatne, gdyż instrukcja była zamieszczona w ojczystym języku założycielki pisma, czyli po niemiecku, a ja ten język pamiętam jak przez mgłę z czasów mojej kariery naukowej w liceum, co było tak dawno, że już nieprawda. Na szczęście z obrazków wywnioskowałam brak podszewki, to znaczy źle mówię. Podszewka była, taka materiałowa a mi chodziło o ocieplenie płaszcza watoliną, czy jak to się tam nazywa, więc po przekalkowaniu wszystkich części dodałam 4 cm do całego obwodu, tak by jednak upchać tam coś grubszego. W sumie to tak mówię, że szyłam w/g tego wykroju, ale to trochę oszukaństwo z mojej strony, bo z oryginału to zostały tylko kieszenie i te ozdobne karczki.
Rękawy uszyłam z wykroju do szarego płaszcza, bo te przygotowane do tego modelu nawet z samą materiałową podszewką nie pomieściłyby moich "bułków" podramiennych, nie mówiąc już o bułkach opatulonych watolinką. Skróciłam całość o dobre 30 cm, bo strasznie nie lubię jak przy chodzeniu majta mi się coś koło kolan, a zresztą jak widzicie na oryginale ta ich długość to taka ni przypiął ni przyłatał. Ani to krótkie, ani długie...łeeee....Oprócz tego dodałam od siebie (by "spersonalizowaś to dzieło) czarną fastrygę dookoła klapek, kieszeni, karczków i kołnierza, bo jakoś za mało ozdobny mi sie wydał (chyba się starzeję, niedługo skończę w różu i obwieszona cekinami..brr...) No i oczywiście walczyłam z wykrojem podszewki. Nie mogłam dostosować tego, który zamieścili, bo starczał tylko na kawałek przodu i to też w jakiejś takiej dziwnej konfiguracji. Może coś tam naskrobali w opisie, ale jak już wspomniałam ten język obcy jest mi właśnie obcy.
Powiem Wam, że w sumie to nie miałam z nim w trakcie szycia strasznych problemów. Flausz to jednak fajny materiał, nie przesuwa się, trzyma fason, jak przyłożysz tak leży. Liczba sprutych szwów znacząco poniżej średniej krajowej. Zeszło mi się z nim tyle, bo po prostu chciałam go starannie i zgodnie ze sztuką uszyć. Jedyny malutki minusik: jak się połączy ze sobą płaszcz i ocieplinę to to jest cholernie ciężkie! Tak się tym nawywijałam w ostatnim dniu wykańczania, że zakwasy miałam jak po niezłej sesji na siłowni z własnym, mało wyrozumiałym trenerem osobistym (czyli znowu będą większe buły na ramionach - ech, życie...).
Ale jest! Całkiem udany, grzecznie leży na mym ciele, nigdzie nie ucieka, mieści ocieplinę i jak widać grubszy sweter też. A, i sesje też sobie walnęłam taką stylizowaną, niby lata 60-te (nieoceniona pomoc programu Picassa3). No to zapraszam!
Wspomniane "dziewczę"
...z ufnością patrzące w przyszłość...
...z nadzieją na mały odlocik...
i nie oglądające się za siebie.
Upss... to raczej wielki kawał gęby
..to też...
Boso nie chodzę, ałtfit w pełnym wydaniu.
Wrzuciłam też parę zdjęć z wieszaka, bo na nich widać jak to to wygląda nie zawiązane, a zresztą i tak chcę się nim pochwalić :)
Teraz się dopiero kapnęłam, że nie ma ani jednego zdjęcia podszewki, ani odszyć karczków i kieszeni, a specjalnie dałam je w kontrastowym kolorze (modna tej jesieni szmaragdowa zieleń, a co?). Musicie uwierzyć na słowo, że podszewka pięknie wszyta a odszycia szałowe :).
Podsumowując:
Płaszcz cacany, już noszony i wzbudzający zazdrość na ulicy (wiem co mówię, bo byłam w nim dziś na zakupach)
Na razie mam dosyć ciężkiego szycia. Dwa płaszcze po rząd, to nawet więcej niż dwa grzybki w barszcz.
Marzę o uszyciu czegoś lekkiego, zwiewnego i nie powodującego zadyszki przy przenoszeniu z jednego pokoju do drugiego.
Idę na rekonwalescencję!
...ufff...
O ile poprzedni plaszczyk byl Kubica krawiectwa, to ten pretenduje do miana Niki Ludy :D
OdpowiedzUsuńProsze wiecej nie szyc plaszczy, bo mi peanow i porownan zbraknie :)
Plaszcz slusznie wzbudza zazdrosc na ulicy. Mnie urzeklo wykonczenie jak fastryga, nie wiem jak sie toto fachowo zowie, ale wyglada na czasochlonne.
Pozdrawiam
Obiecuję, ze w tym roku nie pokalam już swych rąk szyciem płaszcza :))) Ale w przyszłym...kto to wie? :)))
UsuńJa też wołam na to fastryga i rzeczywiście nadaje smaczku całości.
Szycia ręcznego nie cierpię, a to zajęło mi ok. 1 h, czyli o 55 minut za dużo :))))
Porównania motoryzacyjne bardzo mi się podobają:)))
Dzięki :))
Skoro porównania motoryzacyjne przypadły do gustu to zmieniam zdanie i poproszę o następny płaszczyk. Będę mogła wpinać się na wyżyny kreatywności... słownej ;)
UsuńW takim razie z miłą chęcią obszyję rodzinę w okrycia wierzchnie, byś mogła jeszcze się wykazać jakimś fajnym porównaniem :)))))
UsuńNie zwalnia Cię to jednak z obowiązku uszycia czegoś i pochwalenia sie nam tu licznie zgromadzonym :)))
O jessssu... byle nie płaszcza :)
UsuńBo o ile Twój to Niki Lauda to mój by był... Bolek na traktorze :D
Na razie mój sukces szyciowy to Nikita, z której jestem tak dumna, że zamiast ją nosić stanowi dekorację w salonie :D (wersja dla złośliwych - straszy w salonie).
A serio... na tapecie... a właściwie na Loli mam bluzkę w stylu Jackie Kennedy z wykrojów z "Droomjurken".
Oj tam, oj tam zaraz Bolek i traktor :) Ale nie wymagam, szyj we własnym tempie :) A złośliwcami się nie przejmuj, bo oni wszyscy z zazdrości tak. A tak ku przypomnieniu, możesz mi pchnąć linka do tej strony z archiwalnymi Burdami ?
Usuńhttp://www.trendyretrodesign.nl/c-878078/patronen-naaien-amp-handwerken/
UsuńStare gazety z wykrojami, bodaj od lat 50. Trochę przydrogo, żeby kupować hurtem, ale może na jakiś egzemplarz "kolekcjonerski" kiedyś się skuszę. Mało zdjęć. Strona po holendersku.
Byłam, wdziałam - super. Co prawda nie ma Burd z lat wcześniejszych niż siedemdziesiąty któryś, ale są np. pisma "Ariadna" z lat pięćdziesiątych. Google przetłumaczył co tam napisali i jest to pismo, gdzie się znajdzie wykroje na różne przydasie do domu, szydełkowe, na drutach, itp. Całkiem ciekawe. Myślę, że dla samego "miecia" warto sobie pozwolić na jakis egzemplarz. A ceny w/g mnie bardzo przystępne.
UsuńDzięki za linka :))))
Proszę bardzo. Polecam się na przyszłość :)
UsuńPiękny piękny piękny. Podoba mi się kolor, obszycia fastryga, krój no cudny. No i tak się zastanawiam... bo piszesz, że płaszcz leżał wszędzie.. w kuchni pokoju na stole:) ale w tym czasie on był na tobie????:):P
OdpowiedzUsuńI kto by pomyślał, że ten wykrój ma 44 lata prawda? Dziękuję :))
UsuńA w sprawie leżenia, to leżał sobie sam, w różnych stadiach rozwoju, a ja się tylko nad nim pochylałam z troską :))))
Piękny kolor tego płaszcza, aktualnie za takim gonię po sklepach.. ahh ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
No właśnie, by nie gonić po sklepach uszyłam sobie idealny płaszczyk.
UsuńDziękuję za zaproszenie :))
no rewelacja!!!! cudnie odszyty i dopieszczony, taki cacany :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Dopieściłam go jak żaden inny uszytek :)) Dzięki :)
Usuńpłaszcz przecudny,piękny kolor, taki jesienny, naprawdę do pozazdroszczenia
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńBardzo lubię takie soczyste kolory!
piękny
OdpowiedzUsuńDziękuję :)))
UsuńKobieto kocham Cię za te kolory nie jesteś szaro buro jesienna jak znaczna część naszych ulic. Uszytek majstersztyk
OdpowiedzUsuńJa mam wręcz awersję na te wszystkie kurtki i płaszcze w kolorze czarnym, albo szarym. Nie dość, że i tak nie ma koloru na świecie to jeszcze większość ubiera sie tak szaro-buro...brrrr...
UsuńZ uszytku jestem baaardzo zadowolona :)))
No ja nie mogę, jaki fajny! Jak mój wymarzony, jakiego kupić mi się nie udało, a uszyć nie chciało! Aż żałuję... I wiem, że nudna jestem, ale znowu nie mogę się napatrzeć! ;))
OdpowiedzUsuńAleż wcale nie jesteś nudna :)))
UsuńPatrzeć możesz do woli - opłat nie pobieram :)))) A jeszcze lepiej zrobisz jak sobie uszyjesz ten wymarzony płaszczyk :)
Ależ ty zdolna jesteś! Płaszczyk super, ale szczególnie podobają mi się skarpety/getry w renifery, uwielbiam takie i posiadam niezliczoną ilość :)
OdpowiedzUsuńDzięki :))))
UsuńA getry też lubię, choć mam ich nie tak znowu wiele bo 4 pary, ale że jestem zmarźluch to często je noszę :)))
Zaszalałaś kobieto. Dwa płaszcze pod rząd! A ja się już rok zabieram do jednego i ciągle mam stracha przed szyciem czegoś tak dużego i grubego.
OdpowiedzUsuńTwój flauszowy uszytek ma piękny kolor i fastrygi boskie, ale osobiście wolałabym chyba dłuższą wersję, bo zazwyczaj latam w sukienkach i spódnicach. Ale do reniferowych geterków jest pasuje idealnie :)
Taaa... Szaleństwo z dwoma płaszczami odbiło mi się głośną czkawką, bo od paru dni nie mogę patrzeć na maszynę do szycia i aż wyciągnęłam włóczkę i szydełko z czeluści szafy, żeby się odstresować :)))
UsuńJa z kolei biegam głównie w spodniach i dlatego go ciachnęłam, bo jak mam coś dłuższego na sobie to normalnie zaczepiam o własne nogi i mam wrażenie, że się zaraz przewrócę:)))) Taka sierota Boża!
Aaale odszyte! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńA tak poza ochami achami na temat płaszczyka - bardzo lubię czytać Twoje wpisy:-)
Aaa i jeszcze potwierdzam w całej rozciągłości - flausz świetnie się szyje, lepiej szyć płaszcz niż żakiet!
Dziękuję - to prawda, że te karczki i kieszenie to moja duma :) Straaaasznie się starałam, żeby go ładnie wykończyć (choć niestety są pewne uchybienia, ale o tym sza!)
Usuń"Szlauf" do szycia jest boski. Tak mi się spodobał, że chyba machnę sobie jeszcze coś na kształt żakietu, pod warunkiem, że jeszcze go gdzieś kupię w dobrej cenie (i w inny kolorze :)
I dzięki za uznanie moich "talentów pisarskich" :)
Kobieto! Ja tam na razie cienki Bolek jestem w tym zakresie, ale jednak parę rzeczy w życiu uszyłam (raczej użytkowych, nie ciuchowych), mimo to: MISZCZEM jesteś jak dla mnie i tyle! Kolor idealnie do Ciebie pasuje, krój także, ale te przeszycia dosłownie powalają na kolana :D
OdpowiedzUsuńMiszczunio dziękuje bardzo! Już tak spuchłam od Waszych pochwał, że chyba następny ciuch uszyję o jeden rozmiar większy :)))
UsuńA czarna fastryga to moja duma i chwała, tym bardziej, że nie cierpię ręcznej roboty :)))
Fajny efekt daje ta czarna fastryga. Taka wisienka na torcie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :). Dzisiaj dopiero zauważyłam komentarz, ale już jest odpowiedź.
Pozdrawiam,
Alicja
Wisienki na torcie bardzo lubię, więc dziękuję za takie porównanie :)))
UsuńKomentarz do smalczyku jak najbardziej się należał :))
Byłam, widziałam także odpowiedziałam :)))
jaaaaa... tego jeszcze nie widziałam!!
OdpowiedzUsuńJestem w biegu, bo zaraz wyjeżdżam, ale zerkam i co widzę? Płaszcz piękny!
(Nawet nie mam czasu czytać, więc nie wiem czy ma jakieś felery) Tak piękny, że chcę się do Ciebie przytulić... ale tak, żeby ten płaszcz przelazł z Ciebie na mnie i wtedy zwieję! :D
Wrócę tu jeszcze i poczytam sobie wszystko i kolejny post też! Buźka :))
Broń Bożę żadnych felerów! Cud , miód, ryba, kit!
UsuńA Ty leć tylko prędko wracaj, bo kupa do czytania i oglądania :)))
Wróciłam!
UsuńTen płaszcz jest cudowny, cudownie czerwony i z cudownie czarną nitką, nie wiem jak się na ozdobną fastrygę mówi, ale Anglicy sobie ułatwili określeniem "topstich", no chyba, że namieszałam i czarna ozdobna fastryga, to nie to samo :D
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości :)))))
UsuńOn mnie grzeje już samym kolorem:)))
Ja też tak sądzę, że to się nazywa "topstich", ale jako zaciekła propagatorka polszczyzny (oczywiście bez przesady) nazwałam to fastrygą, bo przecież tak wygląda, nie?
(powinnam nazwać ją cholerną fastrygą, bo zeszło mi się z nią godzinę, a nie cierpię ręcznego szycia :)))
Bardzo mi się podoba. Czemu ja przeoczyłam ten post?1?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem:)))
UsuńTaki fajny płaszcz, a Ciebie tu nie było. Niedobra, oj niedobra :)))))!
No i niech mi ktoś powie, dlaczego ten wpis mi się nie wyświetlił w Readerze?!... Czekałam na ten płaszcz i czekałam, i zastanawiałam się, czy porzuciłaś pomysł? ^^*~~
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba: kolor, guziki, ozdobne przeszycia kontrastowe, karczek. W ogóle całość bardzo mi się podoba, a najbardziej radosne zdjęcia! *^o^*
Mój płaszcz wciąż leży, może się wreszcie zmobilizuję, skoro Ty już skończyłaś. ^-^*~~
A widzisz to juz kolejny raz jak Blogger zawodzi, bo juz miałam takie sygnały. Echhh....
UsuńBardzo dziękuję za pochwały, noszę go już trochę i muszę przyznać, że jest ciepły i wygodny :)
No i czekam na twoje okazanie, bo coś Ci się schodzi a zima za pasem :))))
Sama sobie "strzeliłam w stopę" - kupiłam na ciuchach wygodny i ciepły płaszcz zimowy... ^^ Ale tamten uszyję na pewno!
UsuńNo tak, ciucholandy mają tę magiczną moc przyciągania, której nie sposób się oprzeć :))))
UsuńHihi so cute! I love your red coat. Such pretty details!
OdpowiedzUsuńThanks a lot!
UsuńTe czarne przeszycia (tak? tak to się nazywa? nie znam się na tym :P) nadają płaszczykowi niesamowitego uroku!
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi się podoba:D
i te skarpetyyyy! ♥
Jak to się fachowo nazywa to ja tez nie wiem, roboczo mówię na to "fastryga" :)))
UsuńA skarpety to getry i należą do moich ulubionych ocieplaczy zimowych, bo ja straszny zmarźluch jestem :)))
DZiękuję za miłe słowa :)))