Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Świat z łat

Ostatnie cztery dni to droga przez mękę, którą to mękę sama sobie zgotowałam. Pogoda za oknem nie bardzo może się zdecydować czy opuścić już zimę i łaskawym okiem spojrzeć na wiosnę, czy może jednak powiać jeszcze trochę arktycznym powietrzem, dlatego też i ja na równi z pogodą nie mogę się zdecydować czy machnąć jeszcze jakieś zimowe wdzianka, czy może zacząć już produkcję wiosenno-letniej garderoby. A ponieważ nie chce mi się tej kwestii jakoś dogłębnie zgłębiać (masło maślane) wynalazłam sobie inne, pasjonujące zajęcie. Uszyłam pierwszy w życiu (nie licząc tej makatki) patchwork. Pierwszy prawdziwy, na ocieplinie, przepikowany. I to w zasadzie tyle dobrego co mogę o nim powiedzieć. Od razu zaznaczam, że nie posiadam żadnych czarodziejskich urządzeń służących polepszeniu doli szyjącej patchwork, czyli nie mam maty samogojącej z nadrukowanymi krateczkami co 5 cm i jeszcze skośnymi liniami pod kątem 45 st. Nie mam nożyka obrotowego, który tnie kilka warstw materiału na raz bez

Spotkanie wcale nie takich anonimowych szmatoholiczek

Na fali ogromnego zainteresowania domowym szyciem, jak grzyby po deszczu powstają różniste grupy zrzeszające wszystkie uzależnione od maszyn do szycia, wszelakiego kalibru szmatoholiczki czy pozostałe osobniki dotknięte jakimiś fobiami rękodzielniczymi. Okazało się, że i ja się kwalifikuję by zostać czynnym członkiem takiego nieformalnego stowarzyszenia, co zostało skwapliwie przeze mnie wykorzystane. I tak od jakiegoś już czasu należę do fejsbukowej społeczności pod wiele mówiącą nazwą "Grupa Warszawa Szyje", która ma także własnego bloga . Na chwilę obecną mamy już około 850 członków (raczej członkiń, bo to chyba same babki są) i co dzień przybywa kolejnych  chorych i uzależnionych (zaraza rozprzestrzenia się w tempie grypy hiszpanki i niedługo dotrze do każdej mieściny w Polsce). Wreszcie można sobie pogadać o stębnowaniach, odszyciach, fastrygach, ciągnących się w kroku  spodniach i źle zrobionej zaszewce i nikt się nie puka w czoło w geście totalnego nieroz

Kobieca natura

Nie jeden myśliciel zjadł na tym zagadnieniu zęby. A i niejedna kobieta, która w przerwie między obieraniem ziemniaków a okładami z herbaty na opuchnięte powieki zadumała się nad złożonością swojej psychiki, skwitowała ten temat machnięciem spracowanej dłoni i przeciągłym westchnięciem ....eeeeh! No bo jak tu wytłumaczyć postronnemu widzowi, że szyje się ciucha, którego w zasadzie się nie nosi, bo nie wpisuje się w ogólną stylizację szyjącej, bo nie ma go do czego nosić, a w ogóle to i tak ona  źle wygląda w tego typu garderobie. No, wytłumaczyć się nie da. Sama szyjąca zresztą nie wie, czemu to coś powstało. Można to próbować podciągnąć pod dość ogólne pojęcie recyklingu, gdyż rzecz została uszyta z materiału pamiętającego Edwarda Gierka (sama szyjąca tez niestety jeszcze dość dobrze go pamięta jak i jego szanowną małżonkę Stanisławę), no bo szkoda było materiał wyrzucić. Tkanina zresztą darowana mi przez moją, jak na razie najfajniejszą teściową wraz z innymi tkaninami, na które je