Na fali ogromnego zainteresowania domowym szyciem, jak grzyby po
deszczu powstają różniste grupy zrzeszające wszystkie uzależnione od
maszyn do szycia, wszelakiego kalibru szmatoholiczki czy pozostałe
osobniki dotknięte jakimiś fobiami rękodzielniczymi. Okazało się, że i
ja się kwalifikuję by zostać czynnym członkiem takiego nieformalnego
stowarzyszenia, co zostało skwapliwie przeze mnie wykorzystane. I tak od
jakiegoś już czasu należę do fejsbukowej społeczności pod wiele mówiącą
nazwą "Grupa Warszawa Szyje", która ma także
własnego bloga.
Na chwilę obecną mamy już około 850 członków (raczej członkiń, bo to
chyba same babki są) i co dzień przybywa kolejnych chorych i
uzależnionych (zaraza rozprzestrzenia się w tempie grypy hiszpanki i
niedługo dotrze do każdej mieściny w Polsce). Wreszcie można sobie
pogadać o stębnowaniach, odszyciach, fastrygach, ciągnących się w kroku
spodniach i źle zrobionej zaszewce i nikt się nie puka w czoło w geście
totalnego nierozumienia tematu.
A że internet to dla nas za mało
szybko przeniosłyśmy się do realu i tak wczoraj odbyło się pierwsze
spotkanie, na które przytachalyśmy wszelkie zalegające w domu przydasie,
by wymienić je na inne zalegające cudze szafy i pudełka duperełki.
Co
tam się działo, to nie sposób opisać słowami. Niesamowite jak widok
kolorowych szmatek, suwaków, tasiemek, koralików może doprowadzić do
takiego amoku, że się zapomina o mężach, zostawionych w domu głodnych
dzieciach i nie zapłaconej racie kredytu. Ja chyba zamilknę i po prostu
pokaże Wam zdjęcia (zdjęcia robiła pewna Kasia, ale mam jej zgodę oraz
zgodę innych uwiecznionych na ich publikację).
|
Mina mówi sama za siebie - bawimy się ogniem, a zabawa ma na celu udowodnić, że palony materiał na pewno nie jest naturalny |
|
No i z tego właśnie powodu porzuciłyśmy nasze rodziny na tych parę wesołych godzin |
|
Amok obejmował coraz większe grono zebranych |
|
Już nawet nie czekałyśmy na wypakowywanie toreb, grzebałyśmy bezpośrednio w |
|
A to najładniejsze "stoisko" , gustownie ułożone tkaniny w wiklinowej skrzynce i z precyzja przycięte etykiety |
|
Jak zwykle podłoga jest najbardziej odpowiednim miejscem do cięcia tkanin. |
|
W żółtej bluzce nasza gospodyni, która chyba denerwowała się za dwoje, choć zupełnie niepotrzebnie, bo atmosfera jak u cioci na imieninach :) |
|
Niektóre z nas z wielkim wysiłkiem broniły sie przed nabyciem kolejnego kawałka tkaniny (mina Uli bezcenna), ale i tak nadaremnie. |
|
Zdjęcie to w najbardziej wiarygodny sposób przedstawia to co się działo - jedno wielkie grzebanie :) |
|
Inne wręcz przeciwnie - schowane w kątku przed wzrokiem postronnych obserwatorek wybierały co najlepsze kąski |
|
I zmęczone szperaniem podziwiamy zdjęcia Wiedźmy Domowej a dokładniej jej pracownie ulokowaną w sypialni. Gdzie diabeł nie może tam babę pośle a ona i na 45 m kw. da radę zorganizować miejsce do szycia, prasowania, składowania i innego -ania. |
Było super - swojsko, wesoło, bezstresowo (nie licząc drżenia rąk i migotania przedsionków przy wybieraniu kolejnych łupów). Dzięki Karolinie, wolontariuszce fundacji
"Nebo" mieliśmy gdzie się podziać, bo udało się przekonać fundację, że nie rozniesiemy im lokalu a wręcz przeciwnie nawet im coś przyniesiemy w ramach podzięki. A wpisowym była jakaś rzecz własnoręcznie uszyta czy zrobiona, którą fundacja spienięży na aukcji i będzie miała na bieżące wydatki. Ugadane już jesteśmy na kolejne spotkanie, bo przecież mania szycia i kupowanie raczej nam tak od ręki nie przejdzie. Leczenie jest długotrwałe i mało przyjemne, więc lepiej wytrwać w tej chorobie.
I żeby nie było, że nic nie uszyłam. Bluzka na zdjęciach jeszcze ciepła, kończona w sobotę, nawet sobie jeszcze obrywałam jakąś nitkę jak dziewczyny nie widziały. Model 127 z Burdy 7/2013, o dziwo bez przeróbek.
A i jeszcze - ja też coś dałam radę wyrwać. Dwa wełniane materiały i kwiecista żorżetę, ale o tym to już następnym razem, bo muszę trochę ochłonąć z wrażeń i zająć się jakimś przyziemnym prowadzeniem domu...brrr...
Żądam wrzucenia większej ilości zdjęć bluzki albowiem podoba mi sie niezwykle!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że ta mania szycia szybko się rozprzestrzeni na wszelkie mieściny i trafi równiez do mojego Burakowa , bo mam dość patrzenia na mnie jak na raroga czy innego jednorożca, że szyję i dziergam. Jakby inni spróbowali ... Ale każdy nie ma czasu, bo przecież w telewizji m jak miłość leci i się nie da...
No to w takim razie muszę się obfocić dokładniej, bo ze spotkania mam tylko takie zdjęcia "twarzowe" bardziej :)))
UsuńA zrzeszanie polecam jak najbardziej, bo choć sama z reguły podpatrywałam wszystko z daleka to jednak przekonałam się do takiej "organizacji". Nie ma jak pogadać z innymi "zakręconymi" szyciowo :))
Tylko pozazdrościc takiego owocnego spotkania :) U mnie niestety nie ma jeszcze takiego klubi ale trzeba by pomyślec nad jego założeniem ;)
OdpowiedzUsuńFajna rzecz, jeszcze mnie trzyma. A najlepsze w tym wszystkim, to to, że okazuje się, że takich nakręconych na szycie jest więcej i człek nie czuje się takim dziwakiem za jakiego uchodzi w rodzinnej okolicy :)))
UsuńRozkręcenie własnego Klubu polecam najgoręcej jak potrafię :))
Zazdroszczę wam kochane, ależ miałyście bal!!!!
OdpowiedzUsuńBal na 102!
UsuńA następne spotkanie planujemy gdzieś w maju i na pewno będę o tym trąbić u siebie, więc może się skusisz i Ty.
och bal był pierwszoklaśny :) i wcale nie tylko o te szmatki chodziło, choć migotanie przedsionków to do dziś echem się rozchodzi :) ale przede wszystkim o wygadanie się z "równymi sobie" - oczywiście równymi w manii szycia ;)
OdpowiedzUsuńJa to sobie nawet tak myślałam, ze jakbyśmy się tylko na kawę i ciasto umówiły to i tak zeszłoby się nam z parę dobrych godzin. Ja nawet z połową dziewczyn nie zamieniłam słowa i jak oglądałam zdjęcia to tylko krzyczałam do męża - o kurczę z nią nie gadałam i z nią i z nią. I to wszystko przez Ciebie :)))
UsuńNo nie! Jak ja mogłam takie spotkanie przegapić??? Na dodatek siedzę dziś w domu bo mam wolne ..... chyba się popłaczę!!!
OdpowiedzUsuńNie płacz Kiniu, nie płacz. To się da załatwić. To było pierwsze spotkanie nie ostatnie. Zapisz się do nas a my Ci to wszystko wynagrodzimy :)))
UsuńSzyje, emanuje pozytywną energią, a do tego fajnie pisze. Nie za dużo tego szczęścia na raz :P
OdpowiedzUsuńNo dobra, to pozytywną energię mogę oddać. Możemy się tak dogadać ? :)))
UsuńPewnie. Z pozytywną energią i w dziurawych butach można zawojować świat :)
UsuńFantastyczne spotkanie, doskonale poprawia mi samopoczucie wiedza że szmatoholiczek jest więcej :D
OdpowiedzUsuńTrochę z Was ściągnęłyśmy, bo Szczecin był pierwszy, ale pomysł jest wart ściągania :)
UsuńOj, ja bym pewnie wyniosła duuużo więcej materiałów!... *^o^*
OdpowiedzUsuńPochwalę się, że ja znalazłam miejsce do szycia w mieszkaniu 42-metrowym! ^^
Jedynie obawa przed domownikami, którzy az tak nie podzielaja naszych pasji, powstrzymywała co niektóre z nas przed wyszarpaniem kolejnej sztuki materiału, ale były i takie, którym żadne ograniczenia nie przeszkadzały :)
UsuńA w sprawie małej powierzchni życiowej to zostajesz moim bohaterem :))
Widzę, że świetnie się bawiłyście a to najważniejsze, będzie z tej zabawy pewnie wiele ciekawych rzeczy, teraz tylko szyć....pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńPolecam takie "nasiadówki" każdej szyjącej :)
UsuńToż takie spotkanie to marzenie dla szmatocholiczki! Muszę znaleźć analogiczną grupę Wrocławską;)
OdpowiedzUsuńJest grupa "Śląskie szyje" i "Częstochowa szyje" (polecam blogi "Zapomniana pracownia" i "Bezdomna Wioletta z Szafy" ) a w sprawie Wrocławia, to chyba musisz taka grupe załozyć :)
UsuńJak ja uwielbiam takie zloty .... Szmatocholiczki wszystkich krajów łączcie się !!!!
OdpowiedzUsuńKu chwale Ojczyzny :))))
UsuńKiedys sptykalam sie z moimi kolezankami na takich spotkaniac szyciowy. Bylo swietnie. Wspolnie sie motywowalysmy, wspolnie uczylysmy, szkoda, ze dziewczyny spotykaja sie w godzinach kiedy teraz pracuje i nie moge do nich dolaczyc. Bardzo mi brak tych babskich spotkan i pogaduszek.
OdpowiedzUsuńOjojoj, może uda Ci się je przekabacić na jakiś inny dzień - toż to sama przyjemność takie trajkotania "współuzależnionych" :))))
UsuńAle trafiła...tak zupełnie przez przypadek...właśnie organizuję spotkanie Bielsko Szyje! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ooo, to super! Zaręczam, że będziecie się świetnie bawić i uprzedzam, że wyjdziesz z kupą nowych szmatek :))))
UsuńSzmatoholizm forever <3
OdpowiedzUsuńSwoją droga to niezły slogan na koszulki, no nie?
Hihihi - można użyć takiego hasła do stworzenia "ubrania roboczego" zakładanego do szycia lub właśnie na takie zloty uzależnionych :)))
Usuń