Od razu krzyczę, że przepraszam. I to z dwóch powodów. Po pierwsze dzisiaj machnęłam tyle zdjęć, że pewnie zamulę Wam wasze komputery, ale bez nich moja pisanina byłaby niczym przysłowiowy budulec na psia budę. A po drugie to przepraszam jakatyę - wierną fankę mojej pisaniny, która stwierdziła, że choćbym nawet pisała o zszywaniu prostokątów to ona i tak by to przeczytała - że zszywania prostokątów dziś nie będzie, choć sam prostokąt wystąpi i to w roli głównej. A mianowicie przerobię dziś tę figurę geometryczną na podkładkę pod talerz (uszytą w tzw. kopertę) na którym to talerzu z reguły podaję strawę mojemu Szanownemu Małżonkowi (czasami to i on mi też coś na tym talerzu zapoda, żeby nie było). Podkładka rzecz przydatna, bo oszczędza nerwów przy ewentualnym zeskrobywaniu zaschniętego żarcia z dębowego stołu za grube setki PLN-ów, a przy niezbyt smacznym posiłku pozwala odwrócić uwagę od niestrawnej strawy jakimś ciekawym elementem wykończenia. I nawet jak nam jakiś domorosły krytyk