....motki fioletowej włóczki i motek takiej jasnej, której koloru nie umiem nazwać, więc niech będzie, że jasna. Tyle potrzeba było, bym ręce miała zajęte jakimś pożytecznym zajęciem i nie musiała debatować z Szanownym Małżonkiem na temat tegorocznych opadów śniegu i ile to on będzie musiał to odśnieżać. Dyskusja zbędna, bo nie zależnie od jej wyników i tak musi złapać za piękną niebieską, plastikową łopatę i orać te hektary naszego podwórka, by móc z samego rana pojechać autkiem nowym, wyścigowym po świeże pieczywko dla swojej ukochanej (czyli- mła :).
A "mła" siedziało sobie grzecznie w ciepłym kątku, machało drucikami i wymachało sobie fioletowa tunikę, która to tunika zeżarła zadziwiająco mało wełny, co z kolei bardzo "mła" uradowało. Dziewczę się raduje, ponieważ ma jeszcze trzy moteczki fioletowego czegoś, co na pewno starczy na jeszcze jakąś tunikę, której robienie obroni ją przed zajadaniem smutków spowodowanych dziwnymi zjawiskami pogodowymi jak śnieg, deszcz, deszcz ze śniegiem i znowu śnieg. Oczywiście w międzyczasie szyje się (nie, no nie samo - w sumie przy dużym moim udziale) wszystko to , co sobie Zosia umyśliła, jako cuda na kiju do powieszenia w okna. No i oczywiście, w tym międzyczasie, gotuję obiad, robię pranie (ze sprzątaniem mam trochę na bakier), odbieram telefony, które mi akurat nie są na rękę, zamawiam w internecie materiały na gorsetową niespodziankę (tak, tak, będzie się szyło!) i łażę po Waszych blogach bez opamiętania, ale za to z widocznym uzależnieniem :)) No i czasami masuję zarobkowo, bo za coś muszę kupować te dobra wszelakie :)
No i w międzyczasie, taka mała dygresja na temat "międzyczasu" (teoria na miarę Einsteina)
Ogromnie mnie ten temat frapuje ilekroć rozmawiam z przedstawicielką własnej płci (dla jasności - z kobietą). No bo, zastanówcie się, moje drogie Panie. Która z nas, nigdy, ale to przenigdy nie odpowiedziała na pytanie "co wczoraj robiłaś?" na przykład w ten sposób : Wczoraj? No wczoraj to tylko sprzątałam, bo w sobotę przychodzą znajomi, Aaaaa, i w MIĘDZYCZASIE, zrobiłam pranie. No i zakupy. Aaa, i odebrałam dzieci ze szkoły (przedszkola, żłobka), ugotowałam obiad.......itp, itd.
I jakby się tak dobrze zastanowić, to czas jako taki nie jest nam w ogóle potrzebny. Niech se go wezmą Panowie, niech go sobie hołubią do woli lub tracą na pracę zarobkową, wizyty u mechanika, zabawy z potomkami czy inne ważne czynności wymagające CZASU. A nam niech zostawią ten nasz, pojemny jak czarna dziura, świetnie nam znany i oswajany latami "MIĘDZYCZAS". Już my zrobimy z niego użytek!
Dobra, na dziś filozofii starczy, bo mi tu jeszcze pośniecie przy tych monitorach, a za straty moralne jakoś mi się nie chce odpowiadać.
Pooglądajcie sobie tunikę!
A "mła" siedziało sobie grzecznie w ciepłym kątku, machało drucikami i wymachało sobie fioletowa tunikę, która to tunika zeżarła zadziwiająco mało wełny, co z kolei bardzo "mła" uradowało. Dziewczę się raduje, ponieważ ma jeszcze trzy moteczki fioletowego czegoś, co na pewno starczy na jeszcze jakąś tunikę, której robienie obroni ją przed zajadaniem smutków spowodowanych dziwnymi zjawiskami pogodowymi jak śnieg, deszcz, deszcz ze śniegiem i znowu śnieg. Oczywiście w międzyczasie szyje się (nie, no nie samo - w sumie przy dużym moim udziale) wszystko to , co sobie Zosia umyśliła, jako cuda na kiju do powieszenia w okna. No i oczywiście, w tym międzyczasie, gotuję obiad, robię pranie (ze sprzątaniem mam trochę na bakier), odbieram telefony, które mi akurat nie są na rękę, zamawiam w internecie materiały na gorsetową niespodziankę (tak, tak, będzie się szyło!) i łażę po Waszych blogach bez opamiętania, ale za to z widocznym uzależnieniem :)) No i czasami masuję zarobkowo, bo za coś muszę kupować te dobra wszelakie :)
No i w międzyczasie, taka mała dygresja na temat "międzyczasu" (teoria na miarę Einsteina)
Ogromnie mnie ten temat frapuje ilekroć rozmawiam z przedstawicielką własnej płci (dla jasności - z kobietą). No bo, zastanówcie się, moje drogie Panie. Która z nas, nigdy, ale to przenigdy nie odpowiedziała na pytanie "co wczoraj robiłaś?" na przykład w ten sposób : Wczoraj? No wczoraj to tylko sprzątałam, bo w sobotę przychodzą znajomi, Aaaaa, i w MIĘDZYCZASIE, zrobiłam pranie. No i zakupy. Aaa, i odebrałam dzieci ze szkoły (przedszkola, żłobka), ugotowałam obiad.......itp, itd.
I jakby się tak dobrze zastanowić, to czas jako taki nie jest nam w ogóle potrzebny. Niech se go wezmą Panowie, niech go sobie hołubią do woli lub tracą na pracę zarobkową, wizyty u mechanika, zabawy z potomkami czy inne ważne czynności wymagające CZASU. A nam niech zostawią ten nasz, pojemny jak czarna dziura, świetnie nam znany i oswajany latami "MIĘDZYCZAS". Już my zrobimy z niego użytek!
Dobra, na dziś filozofii starczy, bo mi tu jeszcze pośniecie przy tych monitorach, a za straty moralne jakoś mi się nie chce odpowiadać.
Pooglądajcie sobie tunikę!
Poza na "wdzięczne dziewczę" (nie, że wdzięczne za coś, tylko, że samo z siebie takie wdzięczne)
Pół nietoperza....
...cały nietoperz...
A tu miałam wciągnąć brzuch, ale zapomniałam
Włóczka YarnArt, Tweed, 300m/100g, 30% wełna, 60% akryl, 10% wiskoza druty nr 5, a wzór z Sabriny 4/2008
I żeby nie było, że się nie udzielam społecznie, to właśnie się udzielam i na dowód tego zamieszczam wizerunek skarpetek zrobionych w tempie ekspresowym, jako wytchnienie od tuniki i cudów dla Zośki, a zrobionych w ramach wdzięcznej akcji Intensywnie Kreatywnej pt. "Razem-petki". Możecie się przyłączyć, a dla tych, które nigdy nie skalały się robieniem takiego czegoś polecam jej poradnik filmowy. Zajrzyjcie TU, TU i TUTAJ.
Robienie zdjęć własnym stopom to robota dla szalonych. Nijak nie starcza ręki, żeby dobrze ująć własne odnóża, no i żeby było widać skarpety a nie tylko łydki. Próbowałam nawet leżeć na plecach z podniesionymi nogami i uwiecznić te cusie na tle sufitu, ale niestety odpokutowałam brak ruchu i organiczną wręcz niechęć do wysiłku fizycznego, bo nogi telepały mi się jak w jakimś pijackim amoku i na zdjęciach pojawiły się tylko jakieś bliżej niesprecyzowane maziaje na tle bliżej niezidentyfikowanej płaszczyzny (to słowo przed "płaszczyzną" poprawiałam cztery razy, więc już go więcej nie napiszę).
Włóczka YarnArt, Shetland (i to tyle co wiem na jej temat, bo wyrzuciłam banderolę a skleroza już galopuje, choć włóczka grubsza od tej fioletowej), druty 3,5 , wzór - własna inwencja twórcza.
Wyrób skarpetkowy juz był noszony. Grzeje jak prawdziwa owieczka. Co więcej, przeszedł nawet tortury pralkowe w temp. 40% i nic się z nim nie stało. Długość ta sama, szerokość też, no i właściwości grzewcze bez zmian.
I na koniec wieści z frontu gorsetowego. Dzieje się, oj dzieje, na razie w sferze form, krojenia, mierzenia, ale za to z nadzieją na dzieło doskonałe. Wpadnijcie do DorArthei, Myszkimamy (i jeszcze TU) i Latającej Holenderki, czyli Mag-iczki (tak, tak, już wie o nas Unia Europejska) i podglądnijcie, co to sobie wyczyniają dziewoje na zadany temat.
A ja biegnę obejrzeć jakiś film, bo mi za chwilę Ślubny zemrze z utęsknienia (jakby sam nie mógł sobie puścić tego filmu), a mnie pewnie i tak po piętnastu minutach weźmie chcica na jakieś dłubanie, bo jak to tak bezczynnie siedzieć.
Super bluzeczko-tuniczka wyszła! Te rękawy są genialne! Co do międzyczasu, to się całkowicie zgadzam, ja całe życie robię wszystko w międzyczasie i jakoś na wszystko go wystarcza.
OdpowiedzUsuńI potwierdzasz teorię, że kobietom czas w ogóle nie jest potrzebny :)))
Usuńojej muszę się zbarać za gorset w końcu, a poza tym skarpety przecudne a że grzewczo dobrze spełniają swe zadanie to tym bardziej zazdroszczę :) Super są. Tunika nietoperz też super. Choć ja takie rękawy to bym straciła pewnie po 2h użytkowania, jakoś nie umiem chodzić w szerokich rękawach. A co za film oglądaliście?? :)
OdpowiedzUsuńTo łagodnie poganiam w sprawie gorsetu :)))
UsuńRękawy kończą się koło łokcia, więc nijak nie przeszkadzaja w codziennych czynnościach (mam na myśli np. maczanie ich zupie :)))
A filmu jeszcze żadnego nie zdążyliśmy obejrzeć, bo tak jęczał o nim i jęczał, i w końcu polazł gdzieś i do tej pory nie wrócił (pewnikiem odśnieża)a jak oczywiście czekam, jak zwykle :)))
aaaa hahhah wiesz Ty to tak fajnie mnie rozśmieszasz!! Wytłumaczenie o filmie mnie zauroczyło :) Oj tak przyda się poganianie...ale w wekekend pokończę tonę tego com zaczęła i w poniedziałek niech się pali niech się wali - ale biorę się za gorset :)
UsuńCzasami wydaje mi się że ja wszystko robię w międzyczasie;pp tunika świetna!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też mam takie przemyślenia :))))
UsuńSuper tunika, podobają mi się szczególnie rękawy.
OdpowiedzUsuńTak, całą ozdoba są te rękawy, bo reszta to już zwyczajny ścieg francuski :))
UsuńNie da się bezczynnie przed telewizorem siedzieć... Dawno nie oglądałam żadnego filmu, chyba dlatego druty jakieś zakurzone. ^^*~~
OdpowiedzUsuńFajny kolor, mój ulubiony jesienny fiolet, i fason przyjemny! *^o^* Muszę sobie jakiegoś nietoperza sprawić, coraz więcej ich oglądam na blogach a ja jestem w tyle. Musze go wepchnąć w międzyczas, bo ostatnio jakoś z czasem na cokolwiek u mnie krucho...
No nie da się, choć wczoraj uległam i jednak przesiedziałam ponad dwie godziny oglądając "Annę Kareninę" z Keirą Knightly i nie żałuję. Bardzo ciekawie ujęty temat, super scenografia i świetne prowadzenie kamery,. Polecam!
UsuńA z Twoim międzyczasem to rzeczywiscie krucho, bo zaraz dojdzie ogródeczek, a i płaszczyk nieskończony i sweterka turkusowego tez nie widać :)))))
Sweterek się dzieje, ha! Chociaż inny, niż miał być, bo na tamten nie wystarczyłoby mi włóczki, a nie ma skąd dokupić (kupowałam dwa lata temu i już jej nie produkują...). A płaszczyk chyba już przesunę nieznacznie nóżką na przyszłą zimę. *^o^*
UsuńZdecydowanie cierpię na brak międzyczasu. Ostatnio robię o wiele za mało niż powinnam i mnie za to sumienie co i rusz podgryza.
OdpowiedzUsuńTunika fajna. Robiłam kiedyś podobną, ale mi włóczki brakło i poszła za karę do kąta - nieskończona tunika poszła - włóczka nie mogła pójść, bo wyszła ;)
O gorsecie intensywnie myślę, ale podejrzewam, że na myśleniu się skończy z powodu numer jeden, czyli z braku międzyczasu.
Masz już pomysł na wykorzystanie pozostałej włóczki?
Tunikę może jeszcze odkopiesz, zawsze dół mozna zrobić w innym kolorze :)
UsuńIntensywne myślenie o gorsecie może przerodzić się w intensywna chęć jego uszycia, więc trzymam kciuki :))
Pomysły mam dwa, albo druga tunika (oczywiście w innym fasonie), albo takie fajne coś czego nie umiem nazwać, a co znalazłam na tureckiej stronie
http://orguoyuncakcnine2.blogspot.com/2013/01/panco-kazak.html
Ta strona to w ogóle kopalnia pomysłów :)))
Moja tunika była robiona w poprzek, więc w innym kolorze nic nie dorobię. A co do linka, to nie wiem czy być za niego wdzięczną czy wręcz przeciwnie. Zamiast zająć się sprzątaniem to siedzę i oglądam ;)
UsuńW mojej w poprzek są robione rękawy, a potem do tego dół na okrągło i dlatego tak mi sie ubzdurało, że Ty tez tak robiłaś :)))
UsuńA tamten blog jest zarąbisty, nie wiem kto go prowadzi (zresztą czytanie po turecku nie jest moja mocną stroną), ale codziennie wrzuca po kilka takich wyszperanych wzorów. Mam go na swojej liście i też spędzam tam mój cały międzyczas. porzucając na chwilę przyziemne czynności :)))
Ja tam lubię Twoje filozofowanie ;). Podobno jak się ma dużo zajęć i mało czasu, to się i tak więcej zrobi, bo się jest zmuszonym do planowania i mobilizacji.
OdpowiedzUsuńCiekawa ta tunika, fajne jest w niej to, że jak jest zimno, to będzie można pod nią ubrać jakiś obcisły golfik np. i też będzie ładnie wyglądać.
Skarpetki super. To moje marzenie umieć takie zrobić (może kiedyś...) :)
Z tym upychaniem zajęć pomiędzy innymi, to się zgadzam. jak mam huk roboty to zawsze uda mi sie cos tam jeszcze wsadzić :))))
UsuńTunikę robiłam właśnie z tą myślą, że jak chłodniej to coś tam pod nią wsadzę, a jak cieplej to będzie występowała solo :)))
Ostatnie moje skarpetki robiłam ze 25 lat temu w podstawówce na ZPT. To jest pierwsza para od tego czasu i uważam, że jak ktoś umie obsłużyć druty to oglądając poradniki Agnieszki da radę zrobić każdą skarpetę. Ruszaj po włóczkę i rób skarpetki :)))
Tylko nie odlec, gacku jeden :D A serio - fajna tunika. Kiedys tez o takiej myslalam, tylko dol mialby byc robiony normalnym sciagaczek wzglednie sciagaczowymi warkoczykami. Mam wrazenie, ze to ladnie by sie ukladalo na talii.
OdpowiedzUsuńZ pomyslu na razie zrezygnowalam, bo takie rekawy nie wleza mi pod zadne odziewnie wierzchnie, no i balam sie ze "pizgalo" by z lekka po lapkach. Trzeba by nosic jakies bluzo-docieplacze. Ale na wiosenno-jesienne dni taki sweterek jak znalazl!
Rękawy już przetestowałam i okazało się, że się mieszczą pod płaszczem, pod warunkiem, że je wywinę na ramiona :))) Trochę to śmiesznie wygląda jak sie ubieram, ale co tam. NA chłodniejsze dni trzeba wsadzić coś pod spód, ale takie było założenie, by służyła w różne sezony. A "pizgania" po łapkach jeszcze nie odnotowałam :))))
UsuńTunika nietoperek jest świetna!!! Ja lubię takie szaleństwa w rękawach, a Twoje to nawet w talerzu się nie próbują zamaczać, więc jest ok :)))
OdpowiedzUsuńSkarpetki miodzio!
Ale mam i złą wiadomość - chyba raczej nie będzie gorsetu w naszym/moim wykonaniu, bo nie damy rady. To znaczy głównie ja nie dam, bo mnie znowu zawodowo zakopało. Ale to nic, ja go w tym roku uszyję, poza konkursem i pewnie jesienią, ale jest w planach!!!
To ja mam propozycję, taki zdolny facet w domu, niech On ci gorset uszyje ;-)
UsuńTo na jesieni przycisnę Cię do muru w sprawie gorsetu, a tymczasem łaskawie daruję udział w konkursie (w końcu kasa potrzebna także i na materiały, więc nie będę Ci bronić pracy zarobkowej) :)))
UsuńA druga para skarpet się już dzieje :))))
U mnie międzyczasowe robienie różnych rzeczy powoduje, że to, co najważniejsze wcale nie jest zrobione, w przeciwieństwie do całej masy rzeczy drobnych, niby taaakich pilnych, ale w sumie nieważnych. A na czym wg ciebie polega męskie podejście do czasu? Bo może wolałabym się przestawić? ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, co jeszcze powstanie z 3 kłębków fioletu, tunika wyszła ciekawa, chociaż mi się zaraz zrobiło zimno w łapki. Koniecznie musiałabym coś długorękawkowego ubierać pod spód ;-)
Ten międzyczas to same sobie stworzyłyśmy. Bo facet zapytany co robił, dokładnie Ci wszystko opisze, bo dla niego każda wykonana czynność ma taki sam ciężar gatunkowy, tzn. jest tak samo ważna i godna uwagi. Kobieta opisując swoje zajęcia, stopniuje je w/g ważności (oczywiście ta gradacja jest czysto subiektywna). Wybiera czynność, która zajęła jej najwięcej czasu - np. to wspomniane sprzątanie - a to co dodatkowo wykona w tym dniu, traktuje jako zajęcie przy okazji. Stąd myślę, wziął się problem niedocenionych "gospodyń domowych", co to siedzą w domu i nic nie robią. Problem jest w nas, bo nie traktujemy naszej pracy (choćby najdurniejszej) jako godnej uwagi i zauważenia.
UsuńFilozof się ze mnie robi na stare lata, że aż zęby bolą :))))
To ja mam męskie podejście :-) Ale dzięki za wyjaśnienie, myślę, że dobrze to ujęłaś.
UsuńMoja droga nietoperzyco:) Sweterek wydziergałaś cudowny, no i pięknie wyglądasz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że w odróżnieniu od nietoperka ślepa w nocy jestem jak kret :)))
Usuńskarpety genialne :)
OdpowiedzUsuńzapraszam czasem do siebie http://www.yupiorka.blogspot.com/
Genialne skarpety dziękują :)))
UsuńI znowu Ci się te 3 dodatkowe motki będą rozmnażać po pudłach ;)
OdpowiedzUsuńa w ogóle to jak będziesz miała chwilkę i chętkę to zapraszam do siebie po wyróżnienie ;)
Może nie zdążą, bo dziś właśnie zaczęłam z nich dziergać kolejny dziergutek (no chyba, że skończy się na pruciu, bo i tak może być) :)))
UsuńZa wyróżnienie dziękować, dziękować i wypowiedzieć się w najbliższym czasie :)))
Nie tylko motki będą się rozmnażać, ale wyróżnienia także :)
UsuńTrudno uhaha, teraz musisz napisać 14 prawd o sobie ;)
Tymi oto słowy obwieściłam, że właśnie liznęło Cię moje wyróżnienie :)
Dzień dobry , chciałabym coś Pani zaproponować proszę o kontakt na sadalska_m@wp.pl ponieważ nie znalazłam adresu mail:)
OdpowiedzUsuńGrzecznie wysłałam maila na podany adres ale chyba nie doszedł, bo nie mam odpowiedzi. Mój adres e-mail to wioletta.raczek@onet.pl
UsuńPozdrawiam i czekam na odpowiedź.
"Chytry" (bo tylko z 3 motków) fioletowy nietoperz wyszedł Ci perfekcyjnie, ale żebyś nie popadła w samouwielbienie będę się czepiać jak Ty to cudo wciśniesz w swój czerwony płaszcz - znaczy się rękawki a poza tym to Ty niby ciepłolubna jesteś to gołe ręce - no chyba że latem będziesz nosić (to są oczywiście wszystko żarty - to czepianie się to z zazdrości)
OdpowiedzUsuńA wcisnęłam zazdrosna babocho :)))) Rękawy są tak szerokie, że mogę je sobie wywinąć na ramiona i wszystko się mieści, łeeee:))))A pod spód przywdziewam bluzeczkę z długim rękawem i już nie ma przeciągów, łeeee:))))
UsuńChciałabym umieć siedzieć grzecznie w ciepłym kątku i drutować, ale ani usiedzieć nie potrafię ani cierpliwości nie mam do drutów. I pewnie przez niesiedzenie nawet szycie mi nie idzie. A od drutów to chyba nawet odśnieżanie wolę.
OdpowiedzUsuńOooo, to w sprawie odśnieżania to byś się nam bardzo przydała w naszym gospodarstwie domowym, bo mąż tak mi się buntuje w tym roku, że hej:)))
UsuńHa! tak sobie pomyślałam, że do takiej tuniczki, żeby nie "pizgało po łapkach", jak to słusznie zauważyła Mag Ik,fajnie by pasowały moje rękawiczki do łokcia :)Skarpetki też mam w planach, ale ostatnio cierpię na tzw "niedoczas"... w "międzyczasie" skarpetek się chyba robić nie da :)
OdpowiedzUsuńNooo, masz rację! Jakbym sobie takie założyła to i bluzka pod spód nie byłaby potrzebna. Ale w tę zimę to juz chyba z nimi nie zdążę. upchnę je w planie na następny sezon zimowy :)))
UsuńBo te skarpety to się powinno robic latem, bo to i dłużej widno i spać sie tak nie chce nad tymi drutami. Może pora wprowadzić jakiś grafik zadań z podziałem na pory roku :)))))
piękny ma PANI blog
OdpowiedzUsuń