...bo właśnie dziś usłyszałam w radio, że paski oraz długie spódnice są w tym sezonie prawdziwym "must have". Długą spódnicę z koła czy cuś ala "dziecię kwiatów" na wszelki wypadek od razu wykreśliłam ze swojego planu szyciowego, bo choć pochodzę prawie ze wsi i prawie na wsi mieszkam to niekoniecznie chcę wyglądać jak mazowiecka kopka siana. Za to paski jakoś nie wzbudzały we mnie żadnych podejrzeń, a że oczywiście nie mogłam sobie odmówić nabycia kolejnych szmat do kolekcji, to nabyłam także i szmatę w paski i jakieś takie inne wytwory szalonego grafika.
W sumie to ja powinnam się leczyć, bo jak zaczęłam przenosić swoje szafiane zapasy do nowo otwartej pracowni to okazało się, że jedyne czego w tej szafie nie mam to porządek. Poza tym mam wszystko. I wełnę na płaszcz i jakieś nie wiadomo co na sweterek, do tego tiul (co mnie podkusiło, żeby go kupić, przecież nie uszyje sobie tutu), sztuczne na spódnicę, sztuczne na spodnie, nie sztuczne na bluzkę, sruskę i pewnie jakby mi się zachciało uszyć majtki ze srebrnej lamy to tez pewnie byłoby z czego. No ale w paski nic nie miałam, więc jestem rozgrzeszona i nie dam sobie wmówić, że nie panuję nad odruchami (oprócz pasków kupiłam jeszcze dzianinę w takie coś co nie umiem powiedzieć w co i jeszcze jedną dzianinę w jakiś taki indiański wzór, jednym słowem wszystko we wzory, bo nie lubię gładkich powierzchni).
No, ale wracając do pasków, to chyba też jakoś tak beztrosko do nich podeszłam. No bo niby wytopiłam trochę sadła nad stołem do prasowania, nie dojadałam z racji wielkiego zaangażowania w karierę zawodową jak i oszczędzałam na Zus-a Wielkiego, ale ciut mnie chyba poniosło.
W sumie jak się w niej widzę "na żywo" czyli w lusterku to jestem bardzo happy, bo się sobie podobam (Szanowny również zadowolony), ale jak już mi ten Szanowny machnął sweet focie to jakoś tak niekoniecznie . Ha, nawet wiem kogo to wina - moja, bo jakbym wzięła pół metra więcej to inaczej rozmieściłabym te paski na mym powiedzmy zgrabnym ciele, a tak wyszedł mi taki trochę baleronik (baleronik lubię bardziej niż pomidory i chyba pora to zmienić).
Dekolt fajny :)
Paski też się zeszły
Ale plecy to już porażka. Zawsze mam to samo - wielka zakłada w tali (czy co ja tam mam w tym miejscu). Mam je jakieś przykrótkie (za to z przodu hulaj dusza) i wszystkie wykroje muszę poprawiać. Żeby było ciekawiej, to po bokach jest okey. No i tym razem tak mi się spieszyło, żeby wreszcie coś sobie uszyć, że tą poprawkę najzwyczajniej sobie darowałam, a bo szyję z dzianiny, więc pewnie się naciągnie czy coś. Nie naciągnęło się ani nie wdało tylko wisi. A niech wisi, ja poprawek wręcz organicznie nie cierpię.
(To jest przód, tak na wszelki wypadek to piszę, bo u mnie to czasami nie widać różnicy)
Model burdowy, chciałam nawet napisać który ale wszystkie numery mam w pracowni, więc się nie dowiecie. Swoją drogą to najprostszy model na świecie, bez zaszewek i innych fajerwerków, ot po prostu taliowany worek z rękawami.
Zostawiam Was z tym baleronikiem, ale nie odchodźcie daleko, bo mam pewną niespodziankę. Otóż jak się okazało zamęczam Was moimi postami już dwa lata. Raz częściej, raz rzadziej ale zawsze z przyjemnością (za szkody na zdrowiu psychicznym czytelników nie biorę żadnej odpowiedzialności). Nawet sama nie przypuszczałam, że prowadzenie bloga i Wasza sympatia aż tak bardzo zmieni moje życie. I wcale nie przesadzam. Ale dziś już nic więcej nie powiem, poczekajcie cierpliwie a już niedługo dam wyraz mojej wdzięczności.
Tymczasem bieżę chyżo do lodówki, bo może skuszę się wreszcie na tego pomidora...brrrr.....
W sumie to ja powinnam się leczyć, bo jak zaczęłam przenosić swoje szafiane zapasy do nowo otwartej pracowni to okazało się, że jedyne czego w tej szafie nie mam to porządek. Poza tym mam wszystko. I wełnę na płaszcz i jakieś nie wiadomo co na sweterek, do tego tiul (co mnie podkusiło, żeby go kupić, przecież nie uszyje sobie tutu), sztuczne na spódnicę, sztuczne na spodnie, nie sztuczne na bluzkę, sruskę i pewnie jakby mi się zachciało uszyć majtki ze srebrnej lamy to tez pewnie byłoby z czego. No ale w paski nic nie miałam, więc jestem rozgrzeszona i nie dam sobie wmówić, że nie panuję nad odruchami (oprócz pasków kupiłam jeszcze dzianinę w takie coś co nie umiem powiedzieć w co i jeszcze jedną dzianinę w jakiś taki indiański wzór, jednym słowem wszystko we wzory, bo nie lubię gładkich powierzchni).
No, ale wracając do pasków, to chyba też jakoś tak beztrosko do nich podeszłam. No bo niby wytopiłam trochę sadła nad stołem do prasowania, nie dojadałam z racji wielkiego zaangażowania w karierę zawodową jak i oszczędzałam na Zus-a Wielkiego, ale ciut mnie chyba poniosło.
W sumie jak się w niej widzę "na żywo" czyli w lusterku to jestem bardzo happy, bo się sobie podobam (Szanowny również zadowolony), ale jak już mi ten Szanowny machnął sweet focie to jakoś tak niekoniecznie . Ha, nawet wiem kogo to wina - moja, bo jakbym wzięła pół metra więcej to inaczej rozmieściłabym te paski na mym powiedzmy zgrabnym ciele, a tak wyszedł mi taki trochę baleronik (baleronik lubię bardziej niż pomidory i chyba pora to zmienić).
Dekolt fajny :)
Ale plecy to już porażka. Zawsze mam to samo - wielka zakłada w tali (czy co ja tam mam w tym miejscu). Mam je jakieś przykrótkie (za to z przodu hulaj dusza) i wszystkie wykroje muszę poprawiać. Żeby było ciekawiej, to po bokach jest okey. No i tym razem tak mi się spieszyło, żeby wreszcie coś sobie uszyć, że tą poprawkę najzwyczajniej sobie darowałam, a bo szyję z dzianiny, więc pewnie się naciągnie czy coś. Nie naciągnęło się ani nie wdało tylko wisi. A niech wisi, ja poprawek wręcz organicznie nie cierpię.
(To jest przód, tak na wszelki wypadek to piszę, bo u mnie to czasami nie widać różnicy)
Model burdowy, chciałam nawet napisać który ale wszystkie numery mam w pracowni, więc się nie dowiecie. Swoją drogą to najprostszy model na świecie, bez zaszewek i innych fajerwerków, ot po prostu taliowany worek z rękawami.
Zostawiam Was z tym baleronikiem, ale nie odchodźcie daleko, bo mam pewną niespodziankę. Otóż jak się okazało zamęczam Was moimi postami już dwa lata. Raz częściej, raz rzadziej ale zawsze z przyjemnością (za szkody na zdrowiu psychicznym czytelników nie biorę żadnej odpowiedzialności). Nawet sama nie przypuszczałam, że prowadzenie bloga i Wasza sympatia aż tak bardzo zmieni moje życie. I wcale nie przesadzam. Ale dziś już nic więcej nie powiem, poczekajcie cierpliwie a już niedługo dam wyraz mojej wdzięczności.
Tymczasem bieżę chyżo do lodówki, bo może skuszę się wreszcie na tego pomidora...brrrr.....
Uszyj sobie tutu! *^0^*
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czego Ty się czepiasz tej swojej figury, w tej sukience świetnie wyglądasz! Bardzo fajny układ pasków, przez chwilę nawet myślałam, że je tak pracowicie pozszywałaś ze zwykłej pasiastej tkaniny. *^v^*
Haha ja i tutu, no sąsiedzi mieliby ubaw :)
UsuńTkanina rzeczywiście super, a figura - wiesz jak to jest, zawsze cos nam w niej nie pasuje ;)
Fajne te paski a kiecka super:-)))) Gratuluję pomysłu i wykonania!!!
OdpowiedzUsuńDziekuję, jak jeszcze troche tak posłodzicie to chyba odczepię sie od moich gabarytów :)
UsuńO pani, wyglądasz cudnie! Ja akurat odwrotnie, wzorów raczej staram się unikać i im mniej się dzieje na ubraniach, tym ja lepiej się czuję. Nie potrafię nosić i już, za to na ludziach lubię :) Dół wygląda jak ogon syreny, umieszczony trochę wyżej, więc nie jest źle. Z drugiej strony może się kojarzyć także z krewetką, jak lubisz to też ok :)) Jeśli chodzi o przestrzeń to mam to samo, zaczęłam robić wczoraj porządki, i o ile sytuacja na początku wyglądała bardzo obiecująco, to pod koniec znowu był bajzel. Przynajmniej tak to wygląda, bo ja wiem gdzie co leży :D
OdpowiedzUsuńDzięki, o Pani!
UsuńPorównanie z syrena bądź krewetką po prostu mnie rozwaliło. Ty to masz pomysły :)
A bajzel w trakcie porządków jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym to sie nazywa artystyczny nieład :)))
Ja tam wierzę że paski zawsze są na czasie! Świetnie wyszła ci ta sukienka - układ pasków jest hipnotyzująco-zachwycający! A sweet focia zrobiona przez męża jest pod złym kątem - dlatego nie jesteś zadowolona.
OdpowiedzUsuńPaski rules!
UsuńJa cos podejrzewałam, że to jego wina, bo przeciez ja jestem taka ładna i zgrabna :)))
o mateczko jakie perfekcyjne wykonanie, to spasowanie na szwach no jestem pełna podziwu! co do tiulu to tutu może nie - chociaż kto zabroni ;), ale ładne koło wszyte w paseczek to już jak najbardziej, no chyba że to sztywny tiul...
OdpowiedzUsuńDziękuje za uznanie :)))
UsuńMówisz, że zaryzykować spódnicę z koła? Nie ukrywam, że chęć posiadam wielką uszyć sobie takie coś, ale w moim wieku biegać w tiulu - chyba trochę ryzykowne? :)))
" w Twoim wieku" ??? no proszę Cię... przecież to nie musi być mini spódniczka, na naszym spotkaniu szyciowym jedna z dziewcząt szyła własnie spódniczkę z miękkiego tiulu i przymarszczony dół wszywała w dzianinowy pas - efekt super
Usuńfajna a ja noga ... kupiłam materiał na bluzkę z Twojego pomysłu i lezy ... ;/
OdpowiedzUsuńNo właśnie,czy Ty przypadkiem nie zamierzałaś szyć mojej "szybkiej niczym pendolino"?
Usuńjest naprawdę fajnie :) a plecy... A KTO SIE KURDE NA PLECY PATRZY?? :))
OdpowiedzUsuńTaki talent do szycia mieć to tylko pozazdrościć :)
No tak, po co gapić się na plecy skoro cycki takie fajne :)
UsuńA Wiesz :D ja uwielbiam pomidory, dzień bez co najmniej pół kg pomidorów to dzień stracony !ale to nie znaczy że baleronem gardzę :)))))))))))))) Podobasz mi się w tej kiecce ! a z tyłem też mam ten sam problem .
OdpowiedzUsuńUwielbienia do pomidorów zazdroszczę jak i zazdroszczę taaaakiej figury, nawet przez myśl by mi nie przeszło, że masz jakieś problem z dopasowaniem wykroju. Powiem samolubnie, że od razu mi lepiej :)
UsuńNo ładnie Ci się zeszły te paski :) Sukienka fajnie się prezentuje na Tobie :)
OdpowiedzUsuńTo ja prawie zeszłam przy ich szyciu :)
UsuńMacie problem z wykrojami bo Wy dziewczyny za zgrabne jesteście a wykroje są dla wszystkich -czyli dla nikogo. Moja rada : zróbcie wykrój wyłącznie dla siebie ( taki uniwersalny) przy użyciu centymetra i pomocnej osoby. Powodzenia a paski są super. :)
OdpowiedzUsuńHihihi, jakos nigdy nie pomyślałam, że moje problemy z wykrojami biorą się po prostu z mojej "idealnej" figury :)) A jeśli chodzi o wykrój stworzony w/g moich wymiarów, to bardzo bym chciała go mieć, ale jestem tak leniwa, że chyba jeszcze trochę poczekam :))))
UsuńAleż ta sukienka jest absolutnie boska!!! Wyglądasz w niej bombowo :-)
OdpowiedzUsuńBossssko dziękuję :)))))
UsuńPięknie wyglądasz, bez względu na to, co piszesz o swojej figurze - idealnie prezentujesz się w tych pasach :) A jak wzór się zszedł - majstersztyk :)
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że jestem zbyt krytyczna jeśli chodzi o moje obłe kształty :))) Cieszę się, że chwalicie mnie w tej kiecce, bo baaaardzo mi sie dobrze w niej paraduje :)))))
UsuńMoim skromnym zdaniem ta sukienka bardzo dobrze prezentuje się na Twoim zgrabnym ciele ;) Te paski są świetne... a przy czytaniu posta uśmiałam się nie raz :)
OdpowiedzUsuńSuper, że sukienka sie podoba - podbudowałyście moje ego, bo jakoś po tej "sesji" miałam wątpliwości, pomimo że nosi mi się ja wyśmienicie :()
UsuńSuper materiał, dołączam do grupy podbudowujących, wyglądasz super a sukienka jest bardzo modna i ma idealnie spasowane paski - ja jetem zachwycona :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, szkoda tylko, że u nas ciągle leje i nie mogę sobie jej ponosić :)
UsuńCo do sweet foci- jak mój ślubny trzaśnie fotkę to powiesić się tylko- a to brzuch mi wylezie nie wiedzieć skąd , a to ramię jak u Pudziana... A lustro mówi że jest ok, waga stwierdza znaczny ubytek... Ech życie....
OdpowiedzUsuńSukienka rewelacyjna. Ostatnio na moim burakowie oglądam głównie dziewczynki w legginsach w paski i to mi przypomina Obelixa- dziewczątka raczej krągłe w tych paskach ....ojoj...
Twoja sukienka rewelacyjna, świetnie w niej wyglądasz, schodzi się jak w książce pisze, cudo po prostu.
Hahaha, ramię Pudziana również posiadam i tak kombinuję, żeby mi to na zdjęciu nie wylazło (na żywo jakoś mniej okazale wygląda). A na legginsy w paski to bym się jednak nie zdecydowała właśnie z obawy o ten "efekt Asterixa" :)))
UsuńFajne te paski
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńPaski są świetne a Ty w nich wyglądasz super !
OdpowiedzUsuńDZięki Margaret - dawno Cię nie było :)
UsuńJesteś na czasie, świetna sukienka...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńŁadnie dziękuję :)
UsuńPodoba mi się sukienka i podobasz mi się Ty, bardzo fajnie piszesz :) Sukienka bardzo fajna, paski takie nietypowe jak wszędzie i wszystkie pięknie się poschodziły :) Szkoda że już zimno na taką sukienkę...
OdpowiedzUsuńsuper blog
OdpowiedzUsuńhttp://bastonidifashion.blogspot.it/2014/10/gonna-in-chiffon.html