Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2012

Krwawa Mary czyli, proszę nie regulowac odbiorników....

...... .bo to i tak nic nie da.      Powinnam chyba iść na jakiś odwyk. I to z trzech powodów. Powód pierwszy: jak wlezę do szmateksu, to nie wyjdę, dopóki nie wygrzebię czegoś do sprucia, ucięcia, przyszycia lub innej działalności krawiecko-zdobniczej. Powód drugi: jak wylezę ze szmateksu do wlezę do sklepu z materiałami i nie wyjrzę dopóki nie kupię czegoś do szycia, przyprasowania, doszycia, obszycia lub innej działalności krawiecko-zdobniczej. Powód trzeci: aby wyleczyć się z destrukcyjnej manii posiadania materiałów w kolorach co najmniej odblaskowych, żeby nie powiedzieć zagrażających zdrowiu i życiu nań patrzących. Nie wiem tylko czy takie ośrodki pomocy dla kolorofobów istnieją i czy tak naprawdę chciałabym zostać wieloletnim pacjentem któregoś z nich. Dlatego też, póki się jeszcze służba zdrowia o mnie nie zwiedziała i nie położyła lepkiej rączki na moich składkach z  ZUS-u, obiecuję solennie, że jeszcze nie raz, nie dwa stanę się dumną posiadaczką jakiegoś w

Wdzianko do polowań na mamuta

Jest! Uszyłam! Pierwszy raz w „szyciu”! Wyszło! Ładne! No i najważniejsze – Szanowny Małżonek nie wstydzi się tego założyć! Powiem więcej - dał się sfotografować i pokazać publicznie. No może z pewnymi zastrzeżeniami, że chce zachować twarz (w tym wypadku dla siebie), i że on jest osobą prywatną i nie będzie po internecie gołą gębą świecił. No cóż, dało się i temu zaradzić. Od czego w końcu ma się pomysłową Wioletkę. Dlatego z wielką dumą przedstawiam Szanownego oraz Wdzianko do Polowań na Mamuta. Wdzianko zgrabnie otula wdzięczne ciało modela Idealnie sprawdza się w tańcu... Tyły także nadają się do pokazania, co z nieskrywanym podziwem potwierdza pies wpatrzony w pana jak w miskę pełną kości. Bluza z suwakiem - a jakże. Ładnie wykończone odszycie przodu, tak by nic nie uwierało w trakcie polowania. Mankiecik raz..... .....mankiecik dwa. Zaglądamy do rury.... .......i cieszymy się, że do niej nie wpadl

Stylizacja do pracy

  Czyniąc zadość wszystkim moim wiernym czytelniczkom (o płci męskiej czytającej nic nie wiem) i głośno domagającej się okazania burdowej bluzki nie na Pancernej Heli (nie wiem co oni wszyscy mają do tej dziewczyny) acz na mym, wcale nie wątłym ciele, piszę tego oto posta.  Fioletowa psychodelia też się domagała głośno występów publicznych, a że z wariatami lepiej nie zaczynać, tym bardziej ochoczo przystąpiłam do radosnej twórczości literackiej.    Ale najpierw zacznę od pochwał dla mojego Szanownego Małżonka. Nikt tak jak on nie martwi się o moje zdrowie. Od kilku dni już mi mówi, że ciągle siedzę w domu, że nie mam czasu odetchnąć świeżym powietrzem, a pogoda przecież jeszcze taka ładna (chyba wczoraj nie wyglądał przez okno?), a ja nic, tylko gary, pranie, sprzątanie (no, a jak nie ugotuję, to foch jak stąd do Warszawy), albo komputer (zapomniał w międzyczasie o przeziębieniu). I chodził, i zrzędził, i zagadywał, że w końcu uległam i dałam się porwać na spacer. W sumie nawet m

A listonosz wcale nie pukał dwa razy...

... .tylko zatrąbił pod ogrodzeniem, bo dostępu do mojej posesji  (oprócz psa rasy hmm.....po prostu pies), bronili dzielnie i z wielkim zaangażowaniem, panowie archeolodzy (bo kopią już drugi tydzień i  nic nie zapowiada końca tej grzebaniny, a twierdzą, że kładą kanalizację na specjalnie życzenie burmistrza miasta i gminy Łochów.), którzy okopali moją nieruchomość "doobkoła", także ani wyjść ani wejść. Wybiegłam więc, ja - rącza sarenka, w domowych kapciach i pokonując wzgórza, pagórki, mniejsze bądź większe wzniesienia terenu, po drodze wysypując wdzięcznie grudy błota ze wspomnianych rannych pantofli, odebrałam paczuszkę. I już wiedziałam...... Moja cukierasowa wygrana dotarła.   A sprawczynią tego wszystkiego jest Eliza, która prowadzi blog Świat Esophie a tworzy tam cudnej  urody owieczki, króliczki, żyrafki, aniołki i inne słodkie rzeczy, a to wszystko z materiału z dużą ilością serca i zaangażowania. Wpadam sobie do niej dość regularnie i oglądam te rozkoszności z

Chciałaby dusza do raju, ale katar nie pozwalaju...

   Panie, panowie, ladies and gentleman, sezon grypowy 2012/13 ogłaszam za otwarty.  Impreza otwarcia była huczna i z licznymi niespodziankami. Organizatorzy zabawy przygotowali dla nas (a na pewno dla mnie) atrakcje w postaci wybuchów niepohamowanego suchego kaszlu, fajerwerków łez tryskających całymi fontannami i całej masy chusteczek higienicznych na specjalne zamówienie nosa i zapchanych zatok. Przy tak świetnej koordynacji działań poszczególnych części ciała biorących udział w tej niesamowitej akcji, nie sposób nie wspomnieć o uszach zapchanych do granic możliwości i żołądku, który z nadmiaru wrażeń zareagował może trochę zbyt entuzjastycznie na tą fetę i dał się ponieść rozbawionej gawiedzi, tak, iż trudno było u niego cokolwiek wyegzekwować. Zabawę rozpoczęłam w dniu wczorajszym, bawię się nadal wyśmienicie. A jak tak zerkam kątem oka na obserwatorów, to dochodzę do wniosku, iż mój szanowny małżonek dołączy do mnie lada dzień. Wszystkim pozostałym przy zdrowym ciele i umyśle ż