Zacznę od resztek musztardy, a raczej od tego co z niej powstało a potem porozmawiamy o grubaskach i tajemniczym Jumbo. Zapasy włóczki akrylowej w kolorze, do tej pory, przeze mnie ulubionym uważam za wyczerpane (podobnie jak ja) i zamienione w przeróżne twory dziewiarskie barwy musztardowej. Zaczęłam już podejrzewać, że ta włóczka to się chyba jednak rozmnaża w tej "plajstikowej" torbie, którą jej przeznaczyłam na tymczasowe schronienie, bo kiedy bym tam nie wsadziła ręki to ciągle znajdowałam jeszcze jeden wrednie się śmiejący motek i oczekujący, że przerobię go w cokolwiek innego. No to go wyciągałam, brałam druty i dalej żwawo, hejże, ha machałam drutami połykając łzy obrzydzenia (no bo ile miesięcy można dziergać ten sam kolor). Na szczęście kres włóczki nastąpił wcześniej niż moje śmiertelne zejście, więc jestem w stanie pokazać com tam z niej ududłała. A wcześniej powstała była chusta Echo Flower, co to ją możecie tu obejrzeć , a która obecnie grzeje szyję (wieczni