Przejdź do głównej zawartości

Muł kontra obcasy

 Co by nie mówić, pogoda od paru dni postanowiła wysuszyć nas na wiórek kokosowy lub - w przypadku osób nie przepadających za owym kulinarnym dodatkiem - na wiór sosnowy, ewentualnie dębowy. Ogólnie jako osoba wysoce ciepłolubna, nie powinnam tej pogodzie złego słowa powiedzieć, ale jednak babsko trochę przesadziło. No bo ja rozumiem, że ciepło, że zero wiatru, że pranie schnie na ogrodzie z geometrycznym wręcz przyspieszeniem, ale nie mogę jej darować, że równie szybko się odwadniam, liczba branych przeze mnie pryszniców znacząco wpływa na rachunek za tzw. "energię elektryczną" (no bo w piecu palić nie będę skoro średnia temperatura w domu wynosi 29 stopni), a na mej dojrzałej gębie pojawiają się wypryski rodem z koszmaru nastolatki, o których sądziłam, że mam je z głowy (no i z tej gęby) co najmniej od 20 lat. No tego to jej wybaczyć nie mogę. Jedyna pociecha to to,  że te problemy ma w tej chwili około 38 milionów mieszkańców naszej rozgrzanej ojczyzny a jakby spojrzeć na to bardziej globalnie to i ze dwa miliardy "człowieków". więc wyjątkiem niestety nie jestem.
Jestem za to żoną  Szanownego Małżonka, który postanowił wynagrodzić mnie - podobno za wyjątkowo piękne posprzątanie naszego gniazdka, które to posprzątanie jakoś jemu do głowy nie przyszło -  wypadem na równie wyjątkowe lody do pobliskiej miejscowości, a dokładnie do knajpy znajdującej się w tej miejscowości. No to się przebrałam za kobietę, czyli umyłam włosy, ułożyłam na niej jakieś fale czy loki, założyłam nową sukienkę (w końcu miałam okazję pokazać to dzieło moich rąk i mąk) i przywdziałam jedyny słuszny obuw pasujący kobiecie - buty na obcasie. Życie niestety pisze swoje scenariusze niezależnie od naszego widzimisię, więc wizyta w knajpie okazała się porażką, ponieważ znalezienie w niej choćby jednego, wolnego krzesła (jedno starczyłoby, bo chyba Szanowny dałby radę potrzymać mnie na kolanach z 15 minut) okazało się trudniejsze niż wysłanie legendarnej Łajki w kosmos. Skutek był taki, że z rozpaczą w głosie zaproponowałam, co by zawiózł mnie w jakieś romantycznie miejsce celem machnięcia paru fotek do bloga, co też niezwłocznie uczynił. Sprawa okupowania knajpy wyjaśniła się przy okazji poszukiwania romantycznych plenerów, bo okazało się że dziś odbywa się w Kamieńczyku (dla zainteresowanych - woj. mazowieckie, ok. 10 kilometrów od Wyszkowa) Festiwal Miodu i Chleba, i te ludki co się tego chleba i miodu nażarły to ruszyły do knajpy nażreć się golonki i gulaszu, a to spowodowało, że my nie mogliśmy się w tym samym czasie nażreć długo oczekiwanych lodów. Oto zatem, efekt naszych poczynań - zdjęcia w romantycznych okolicznościach przyrody.








Aż tak jęczeć to w sumie nie powinnam, bo dzięki brakowi miejsc "Pod dębem" (a karmią tam, że klękajcie narody), zostałam marszandem , ponieważ zakupiłam (no dobra - mąż zakupił na moje wyraźne "o, ten mi się podoba") pewien bardzo urokliwy obraz, dzieło rąk lokalnej twórczyni, choć z drugiej strony, gdyby było wolne miejsce, to mielibyśmy o parę złotych więcej w kieszeni. Ale za to nie miałabym szansy pokręcić żarnami, pomłócić cepem, albo zakopać się w mym "kościelnym" obuwiu w bardzo romantycznej, znanej mi od dzieciństwa (w końcu płynie przez Łochów i niejeden raz się w nie topiłam) rzece Liwiec, a dokładnie w jej śmierdzącym stęchlizną mule. Ale czego nie robi się dla niepowtarzalnych ujęć, nawet stada wygłodniałych komarzyc nie są w stanie przeszkodzić w uwiecznieniu tej jednej, jedynej chwili (ten dziwny przykuc i machanie kiecką ma odstraszyć ewentualnych krwiopijców).

Że on (znaczy się Małżonek) zdążył nacisnąć migawkę ....

Winna Wam jestem parę słów o tej sukience - w końcu to blog o szyciu. Materiał zapewne poznajecie, bo wystąpił już na tym blogu w roli bluzko-tuniki, której to mi się strasznie nie chciało szyć. A że zakupiłam go w ilościach hurtowych, należało go wykorzystać aż do bólu. Ból w sumie był mały, bo wykrój z Burdy 3/2009, model 116 B należy do tych nielicznych, których nie musiałam w ogóle dopasowywać do mej dziwnej sylwetki. Zaznaczę, iż w/g Burdy przeznaczony jest dla osób niskich, a mnie zawsze wychodziło, że jestem osobą średniego wzrostu (164 cm). Wychodzi na to, że dla Burdy jestem kurduplem. Jednym słowem, skroiłam, uszyłam, założyłam i nie mogę się z nią rozstać tak mi się podoba. Bardzo wygodna, kobieca a czy dodaje kilogramów to mnie to wisi i powiewa, bo czuje się w niej rewelacyjnie i noszę ją aż do znudzenia.

Tymczasem udaję się na kolejny prysznic z nadzieją, że te upały potrwają co najmniej do końca sierpnia, bo wtedy udaję się nad nasze polodowcowe morze i chciałabym się choć raz w nim wykąpać, bez perspektywy zapalenia płuc, bądź innej przypadłości dotyczącej górnych dróg oddechowych.

Komentarze

  1. Ostatnie zdjęcie - the best! Moje ulubione! I dobrze, że zwisa i powiewa, bo wyglądasz ślicznie! Tak dziewczęco, lekko, zwiewnie, a te kwiaty na materiale są przecudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, zwisa i powiewa regulaminowo, i dlatego właśnie ją lubię. Machnę sobie jeszcze jedną taką :)

      Usuń
  2. Genialnie wyglądasz w tej sukience: bardzo zgrabnie i bardzo dziewczęco (jeszcze pewnie nie raz to przeczytasz, bo to szczera prawda). Podkreśla, co powinna, zdecydowanie! Powinnaś czasem poprzechadzać się w tym stroju po centrum stolicy, tak szkoleniowo, dla niewyrobionej odzieżowo części młodzieży ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Marysiu :)
      bardzo przypadła mi do gustu prpozycja przechadzania się po centrum Warszawy, choc nie sądziłam, że mogę robić za jakieś modowe guru :)
      Akurat we wtorek będę w stolicy, więc spróbuję zabłysnąć według Twojej sugestii :))

      Usuń
  3. Fantastyczna sukienka i Ty cudnie w niej wyglądasz! :-)
    P.S. A dlaczego Ty w w taki upał ciepły prysznic bierzesz? ;D Pyta Cię o to osoba, która ma często takie upały, a prysznic bierze przez cały rok zimny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      A co do brania zimnych pryszniców, to się chyba do nich szybko nie przekonam, ponieważ mam własne ujęcie wody tzw. głębinowe, a nie jak wszyscy normalni ludzie z miejskiego wodociągu, więc moja zimna woda jest naprawdę zimna, bo ma ok. 7-8 stopni i kąpieli w niej boje się chyba nawet bardziej niz skoków na bungee :)))

      Usuń
    2. ok - to wyjaśnia wiele! :-)

      Usuń
  4. Oj, tam! Jakby były miejsca w lodziarni, to by nie było takich artystycznych zdjęć. *^o^* Piękne te kwiaty, bardzo adekwatne do okoliczności przyrody.
    Nad rzeką Liwiec, pod namiotem, zapoznałam mojego przyszłego małżonka, hi, hi!... ^^*~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, to Ty znasz te klimaty :))) Z tą rzeką wiąże się całe moje dzieciństwo - niedzielne wypady nad wodę, w trakcie plażowania obowiązkowo lody z Jadowa (pyyyyszne były), poparzone plecy od słońca a nogi od pokrzyw. No, a jak juz podrosłam to oczywiście wino marki "Wino" po kryjomu wypijane w nadrzecznych krzaczorach. To były czasy......

      Usuń
  5. Fajna sukienka i dzięki ostatniemu zdjęciu wiadomo, że można kankana w niej tańczyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i owszem, choć muł trochę hamował me wdzięczne ruchy :)))

      Usuń
  6. No właśnie tak sobie pomyślałam o tej bluzko-tunice w pierwszej chwili i nie byłam pewna czy dobrze myślę, no ale jednak dobrze:)) No są teraz różne festiwale i imprezy i nic tylko chwalić takie wydarzenia!:) U mnie niedawno był podlaski festiwal folkloru, co prawda żadnego żarcia nie było ale za to 5h tańców, bajerowanie Gruzinów i fotki z Meksykankami:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde, to ja bym się przejechała na takie bajerowanie tych mocniej opalonych a i fotki z latynosem tez bym nie odmówiła :)))

      Usuń
  7. Niektóre zdjęcia wyglądają niczym akcja odwetowa dla bywalców "Pod dębem" zwabionych tym chlebowym festiwalem.
    Zdjęcie 3 i 4 - Już ja wam zrobię chlebek!
    Zdjęcie 5 - chlebek nie zadziałał? Dobijemy cepem ;)

    Nawiązując po raz kolejny do owego festiwalu powiem - sukienka MIODZIO :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Ty to dobrze kombinujesz. Jakbym tam wpadła z tym narzędziem XIX-wiecznego chłopa pańszczyźnianego to i dwa wolne krzesła by się znalazły, a może i lody byłyby za darmo ? :)))

      Usuń
    2. Rusz z tym cepem na Warszawę ;)

      Usuń
  8. ...no to zadałaś szyku tym wszystkich entuzjastom miodu i chleba, którzy Cię podsiedli w knajpie :) Sukienka idealna nie tylko do stolicy, ale i na łono natury - jak widać :) i nie narzekaj na upały - bo wyglądasz bardzo świeżo i rześko - a wymarznąć to my się jeszcze zdążymy przez 6 miesięcy zimy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co od marznięcia, to ja sobie niedawno liczyłam, że sezon grzewczy który sie nie dawno zakończył trwał u mnie w domu równe 8 miesięcy. Normalnie Alaska! A mówią, że klimat sie ociepla.

      Usuń
  9. Moja Droga, sukienka piękna, kobieca i niczego nie dodaje innego niż urok :-) a i plener do zdjęć pierwsza klasa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAk myślę, że to wszystko dzięki temu plenerowi właśnie :)))

      Usuń
  10. Wyglądasz w tej sukience jak nastolatka :)
    Kwiaty wprawdzie nie moja bajka, ale krój już owszem - bardzo kobiecy. Powinnaś częściej szyć sobie takie piękne, zwiewne sukienki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już wiem skąd te pryszcze na gębie :)))

      Jeśli chodzi o kwiaty to zawsze myślałam, że ich nie lubię, ale jak ostatnio przeglądałam moje tkaniny to okazało się, że trzy czwarte szmat mam w kwiatki. Podrzucił je kto czy cuś...:)))

      Usuń
  11. Sukienka piekna, ale sesja prawdziwy "cymesik", wygladałaś uroczo. Idelanie i do urody i do optymistycznego pieknego usmiechu. Zapraszam do siebie, pozdrawiam. Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aniu!
      Za zdjęcia powinnam podziękować Szanownemu, bo to on ganiał mnie po tych mułach i trzcinach :)

      Usuń
  12. witaj kobietko :)
    cudna sukienusia,,, i fajnie Cię znowu poczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie się wydaje, że wcale nie dodaje, chyba że wdzięku. :) A co do prysznica i rachunków, to jest jeden sposób - zimny prysznic! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się wyżej tłumaczyłam Iwonce z tych zimnych pryszniców, co to ich za bardzo nie lubię, ale jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie zacisnąć zęby i się polać lodowatą wodą :))))

      Usuń
  14. Uśmiechaj się zawsze pięknie wyglądasz i te kwiaty,bajka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. sukienka śliczna, bardzo urokliwy model to jest fakt :) a co do pleneru i przepełnionej knajpy - pewnie świato w środku byłoby gorsze więc nie ma tego złego :D

    OdpowiedzUsuń
  16. wo matko zakochalam sie w twojej sukiennce .omamy sloneczne czy co?

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo lubię czytać Twoje wpisy :D Jesteś mega ;) :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Viola sukienka wyszła śliczna! nie pogrubia!!!!!wcale :) Bardzo ładnie w niej Wyglądasz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Kobieto, sukienka zdecydowanie odejmuje... zdecydowanie :D
    Kilogramów nie wiem, bo nie ważyłam Cię "przed" i "po" założeniu, ale wyglądasz bardzo smukło no i na pewno odejmuje lat, bo wyglądasz w niej jak zwariowana nastolatka :D

    "No to się przebrałam za kobietę" skąd ja to znam? :)))
    Zawsze mam tak, że jak ktoś napisze, że kiecka taka fajna i patrzę... faktycznie fajna i bym chciała, to zerkam na swoją tabelę Burd i co? U mnie rok 2009 kończy się na lutym, ehh... Liczyłam ostatnio swoje Burdy i mam ich ponad setkę... i ciężko się wpasować z tymi wykrojami, co chwalicie na prawo i lewo iiii... zaczynam myśleć, że z Burdą jest jak z guzikami i nićmi... masz ich karton, a i tak jak masz coś uszyć, to właśnie tego koloru BRAK i trzeba iść do sklepu kupić!

    Kurczę... mężowie jednak są najfajniejsi :D Mnie mój też na lody zabiera jak widzi, że mi smutno :D
    Najfajniejsze jest to, że ja lodów to nie za bardzo (tylko kawowe niezmordowanie wybieram, ew. ciasteczkowe)... ale mnie się i tak humor poprawia jak widzę kiedy on sobie naładuje za dwóch, bo on lubi i każe mi próbować od siebie każdy kolor z tej tęczy barwników :D
    Wracam zawsze jak nowo narodzona ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Sukienusia bardzo witaminowa i odzywcza ;), wiec rozumiem dlaczego chcesz ja nosic az do znudzenia. Na pewno odmladza i wygladasz w niej kwitnaco.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Małżonek jest ekstra że tak zabiera i foci. Mój foci tylko gdy przedtem nie da czasu na mycie włosów i gdy już foci to też jakoś tak niezbyt udanie. I jeszcze gorsze rzeczy robi, bo krytykuje zamki, że za ciasno wszyte. A model jest uroczy. Mam ten numer, bo lecę na inny model, ale moje lecenie nie idzie w parze z moimi dokonaniami.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj! Uwielbiam takie letnie sukienki. Zawsze podziwiam, jak ktoś sam potrafi sobie uszyć takie cacka, ja umiem przyszyć guzik. Fajna sceneria. mam nadzieję, że kiedyś tam zawitam, jestem zapaloną podróżniczką... Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  23. A co tam u Kobiety szyciowego słychać ? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szablon bluzki podstawowej - część III

No i się doczekałyście części trzeciej i ostatniej w temacie tworzenia szablonu na bluzkę według własnych wymiarów. W części pierwszej i w części drugiej otrzymałyśmy taką postać naszego schematu.  Dzisiaj "wykończymy"  ją, zanim ona nas wykończy i otrzymamy takie cudo. Zatem linijki w dłoń! Aby dopasować bluzkę w talii musimy narysować zaszewki tyłu i przodu Zaczniemy od tyłu. Do tego potrzebny nam jest właściwy obwód talii wynikający z wyliczenia   [  (1/2 obwodu talii + 3 cm ) : 2 ] - 1 cm   (cyfra 3 nie bez przyczyny jest czerwona, a cyfra 1 niebieska  zaraz się to wyjaśni) Wiem, wiem - czarna magia, kupa nawiasów i cyferek. Już pomagam :)  Załóżmy, że obwód naszej talii wynosi 72 cm (boże, kiedy ja tyle miałam w pasie). Połowa to 36 jak w pysk strzelił. 36 cm + 3 cm = 39 cm 39 cm :2 = 19,5 cm 19,5 cm - 1 cm = 18,5 - właściwy obwód talii tyłu według wzoru Teraz mierzymy na naszym schemacie długość odcinka 2-44

Robimy schemat bluzki bazowej - część I

 Tak, tak, moje kochane. Dziś się "naumiemy" jak zrobić siatkę konstrukcyjną pod naszą wymarzoną bluzkę, która będzie na nas leżała idealnie. A ponieważ materiał jest dość obszerny i dużo  w nim cyferek   to podzieliłam go na kilka części, by Was nie zmęczyć wiedzą i nie zniechęcić na dzień dobry (poza tym chce się dłużej  upajać rolą belferki). Robota w zasadzie prosta, wymagająca jedynie odrobinę czasu i kilku przyrządów. Zaczynajmy więc. Aby cieszyć się jak głupi do sera z własnoręcznie wykonanej formy w/g własnych wymiarów należy te wymiary zdjąć. I tu nie ma przebacz. Nie oszukujemy, nie wciągamy brzucha do granic jego wytrzymałości, ani nie ściskamy bioder aż nam zaczną oczy wychodzić z orbit. Wszystko jak na świętej spowiedzi, bo inaczej kicha i w bluzkę na pewno się nie wciśniemy. Najlepiej do tej zabawy zaprosić niczego nie podejrzewającą osobę  w postaci siostry, mamy, męża, narzeczonego, kochanka (lub kochanki), jednym słowem kogo tam macie pod ręką.Przy zdej

Szablon bluzki podstawowej- część II

Dziś druga część zmagań z linijką i matematyką, jednym słowem kontynuujemy zabawę w tworzenie szablonu bluzki.  Na obrazku poniżej możecie zobaczyć co udało nam się stworzyć w części I . Jest to tzw. siatka konstrukcyjna, na którą zaczniemy dziś nanosić jeszcze ciekawsze rzeczy. Zatem do dzieła! Łączymy punkt 1 z punktem 13 tworząc podkrój szyi tyłu. Od punktu 16 odmierzyć 1,5 cm i zaznaczyć punkt 17. Punkt 13 łączymy z punktem 17 i przedłużamy o 2,5 cm - punkt 18. Z punktu 13 odmierzamy 5 cm i zaznaczamy punkt 19 (początek zaszewki na plecach). Odcinek 19-20 to głębokość zaszeki, którą wyliczamy następująco:      1/3 głębokości pachy (czyli długość odcinka 1-3) + 0.5 cm Z punktu 19 należy narysować linię prostopadłą do linii 3-6 i na niej zaznaczyć głębokość zaszewki - punkt 20. Z punktu 20 w linii równoległej odmierzyć 1 cm i zaznaczyć punkt 21 , połączyć z punktem 19. Z punktu 19 odmierzyć 2 cm (przeciętna szerokość zaszewki) i zaznacz