Przejdź do głównej zawartości

Ki diabeł...

... mnie podkusił, żeby się tak umęczyć nad maszyną i to zaraz po świętach, kiedy jak wiadomo nawet siedzenie przy stole męczy. I zamiast sobie poleżeć, jak każdy szanujący się polak "żeby się sadełko zawiązało", to ja w te pędy do maszyny, bo przez taką pewną Lilianę musiałam koniecznie czegoś spróbować. A mowa jest o "paper piecing'u" a mówiąc po naszemu o pewnej odmianie patchworku, w którym główną rolę odgrywa papier. Na onym papierze drukuje się wybrany wzór (w moim wypadku wygrzebany z netu, bo tworzyć w programach graficznych to ja jeszcze nie umieju), pod papier podkłada się materiał i szyje po wydrukowanych liniach. Nie podejmuję się szerszego tłumaczenia bo Liliana zrobiła to doskonale i u niej możecie sobie to wszystko oblukać.
  Ja się tyle naoglądałam po obcych ludziach tych wytworów, że prawie byłam gotowa wyszywać tą metodą "Bitwę pod Grunwaldem", bo takie proste mi się to wydawało. Na szczęście rozsądek odezwał się dosłownie w ostatniej chwili i wydrukowałam sobie jednak coś dla niewtajemniczonych. Schemat prosty (hę) jak budowa cepa - tak sobie pomyślałam - więc machnę go raz dwa i po sprawie. No i jak zaczęłam machać to machałam ze trzy godziny! Jakbym wiedziała jakie to upierdliwe to w ramach poświątecznej pokuty wolałabym przekopać ogródek.
Jedyny plus to fakt, że pierwszy raz przy szyciu spaliłam tyle kalorii, bo każdy szew oznacza prasowanie, a to z kolei oznacza bieganie  z kuchni do sypialni, bo w jednym pomieszczeniu nie mieszczą mi się i maszyna i deska do prasowania - taką mam hacjendę. Na szczęście efekt końcowy jest, powiedziałabym, zadowalający. Wyszło coś na kształt obrazka, bo po uszyciu wierzchu dodałam spodnią stronę a w środek wsadziłam resztę ocieplinę od mojego płaszcza i jeszcze to przepikowałam. Dodałam też jakieś pseudo-wieszaki i jak znajdę jakiś patyk to uznam projekt za zakończony. Na razie dynda to wszystko na drucie do robótek, bo jakoś to chciałam sfotografować. A wygląda tak:


Tak całkiem się nie zniechęciłam do tej roboty, szczerze mówiąc to mam nawet parę pomysłów jak takie coś wykorzystać w "szerszym ujęciu". Po prostu lojalnie ostrzegam potencjalne naśladowczynie, że trzeba mieć duuuuużo czasu i jeszcze więcej cierpliwości. Oczywiście trening czyni mistrza (jakoś strasznie chcę w to wierzyć), a że ścinków u każdej domorosłej krawcowej jest po kokardkę to aż szkoda tego nie wykorzystać.
  Oprócz robienia sobie krzywdy moralnej w trakcie odkrywania uroków "paper piecing'u" wyprodukowałam jeszcze dwie szyte zabawki, które niebawem polecą hen do Norwegii do dwóch małoletnich panów, żeby odstraszać zimowe smuteczki. Powstały kolejne wersje kota Filemona i ślimaka Turbo.









Przy okazji szycia odkryłam, że mój staaary Łucznik jest lepszy w sprawach pikowania niż moja Skwarka, ale za to z szyciem zygzakiem nie radzę sobie na jednej jak i na drugiej maszynie, co niestety ma odbicie w oczach Filemona. Tym samym składam niniejszym hołd wszystkim mistrzyniom pikowania i aplikowania wszelakich ozdób - jesteście wielkie :)

Komentarze

  1. Za paper piecing podziwiam! ślicznie Ci to wyszło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Iwonko, są pewne niedociągnięcia, ale jestem zadowolona :)

      Usuń
  2. Pięknie wyszła Ci pierwsza paper piecingowa próba :) Gratuluję :) Jestem z Ciebie dumna :) Prawda, że to fajna zabawa? Cieszę się, że mój przewodnik się przydał :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komplement z ust mistrzyni napawa mnie podwójną dumą :)))) Gdyby nie Twój przewodnik za Chiny Ludowe nie wiedziałabym jak zacząć, a tak przez Ciebie już oglądam się za kolejnym projektem. Chyba wezmę na warsztat te pióra o których Ci pisałam :)

      Usuń
    2. :) Tu też masz fajne nożyczki:
      http://missprecision.blogspot.com/p/blog-page_7.html
      No co Ty nie taka znowu mistrzyni hihihi :))

      Usuń
    3. No racja, zapomniałam o Kamili, toż ona zrobiła Ci ten szablon na motor!

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      A ja już widziałam na FB jakie piękne próbki dostałaś z CottonBee, z tego to by piękne patchwoki były - tylko cena mnie ciut onieśmiela :)) Zazdroszczę!

      Usuń
  4. Jak na to patrzę, to mi się wcale nie wydaje takie proste :) A wyszło naprawdę fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy pierwszym podejściu rzeczywiście można wylądować na jakimś ostrym dyżurze z objawami choroby psychicznej, ale po każdej kolejnej próbie jest coraz łatwiej :))

      Usuń
  5. Popieram przedmówczynię, wcale a wcale proste mi się nie wydaje. Za to bardzo ładne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto szyjąca wyszła Ci ta makatka genialnie !!! Proste to nie jest, ale jak się złapie wiatr w żagle to już leci. Czasochłonne także, jednakże gdy wszystko dobrze się zrobi to człek dumny chodzi :-))) Pozdrawiam :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      To fakt - czasożerne to okrutnie, ale się nie zniechęciłam i tworzę juz kolejne "dzieła", bo mi się spodobało :))

      Usuń
  7. Oj! Kotek mnie dzisiaj zauroczył, śliczny...pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  8. wszystko pięknie tylko do czego Ci ten obrazek, bo że trening to już wiem a praktyczne wykorzystanie? i proszę tego nie traktować jako wyzłośliwianie się ja tak mam że od czasu do czasu nachodzą mnie praktyczne myśli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi - do niczego :)))
      Uszyty dla tzw. "miecia", choć na szczęście znalazł juz nową właścicielkę i będzie u niej dumnie wisiał na ścianie :))

      Usuń
    2. Po odstawieniu dwóch takich skrawkotworów odpuściłam sobie. Właśnie ze względu na ich małą przydatność użytkową wprost proporcjonalną do upierdliwości tworzenia :D
      Ale czasem dobrze zrobić coś dla "miecia" i sprawdzenia czy da się radę.
      A bitwa pod Grunwaldem byłaby pewnie równie skuteczna jak ćwiczenie z popularną (nie wiem czemu) Chodakowską :)

      Usuń
    3. Mi wystarczy, że się na nią popatrzę i apetyt mi mija, więc chyba jest skuteczna :)))

      Usuń
  9. Dobrze że kwiatek zrobiłaś a nie bitwę pod G. kwiatek przyjemniejszy dla oka i ładnie zrobiony :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jakbym machnęła taką "Bitwę.." to chyba od razu wpisaliby mnie do Księgi Rekordów :)))

      Usuń
  10. Zapraszam do siebie po wyróżnienie - nominowałam Twój blog http://alicja-szyje.blogspot.com/2013/12/66-kolejna-nominacja-d.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie się bardzo podoba.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Takiego kiciusia muszę sobie zrobić super! :) Szczęścia i pomysłów w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiciuś do przytulania w zimowe wieczory est niezastąpiony :))

      Usuń
  13. A mnie zauroczył ślimaczek, poprostu cudny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W odróznieniu od tych ślimaków w moim ogródku to tego nawet lubię :)))

      Usuń
  14. Patchwork wyszedł super!
    A szyjątka są przesłodkie:)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku, pozdrawiam ciepluchno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sobie obejrzałam Twoje gotyckie lale i one dopiero są super!!!

      Usuń
  15. Kurcze nie wiem co jest grane, ale bloger nie pokazuje mi nowych Twoich postów :( w ogóle kilkunaście blogów jak się okazało tak traktuje :(
    Rzeczywiście do takich rzeczy to trzeba mieć zapas cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat Bloggera to mi sie już nawet nie chce gadać - takie mi rzeczy robi, że niech go drzwi ścisną :(
      A te dłubanki rzeczywiście polecam w ramach odpokutowania z grzechy te przeszłe jak i te przyszłe :)

      Usuń
  16. Świetny paper piecing- wszyscy jakoś tego próbują, a ja nadal jakoś się nie mogę przełamać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mając taki zapas tkanin we własnym sklepie jak Ty masz i nie spróbować PP to jest grzech niewybaczalny i ja się właśnie przestaję do Ciebie odzywać :)))))

      Usuń
  17. Bardzo ładnie się u Ciebie zrobiło, tak błękitnie- ni wiosennie ni zimowo:) Ja sobie po cichu marzę o paczłorkach, ale siedzenie przy stole tak męczy:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, żeby tak jeszcze na leżąco mozna było to robić :)))

      Usuń
  18. Kobieto ! Szyjesz niesamowite rzeczy.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Blok wygląda bardzo ładnie i schludnie, muszę się przyjrzeć tej technice.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pani Kochana, Pani tu wraca zaraz z jakimś postem wypełnionym bystrym poczuciem humoru z małą dawką cynizmu - bo jakoś tak przy tej ziemie ostatnio, to przydała by się jakaś choć nieduża porcja zdrowego śmiechu :) noooo czekam i czekam... :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Odpowiedzi
    1. Hihihi, no nie mogę się jakoś ogarnąć. Uszyte to nawet coś mam, ale żeby machnąć jakieś zdjęcia to już nie mam kiedy.
      Ale obiecuję, że 9 lutego na wymiankowym spotkaniu będę i to z odpowiednim humorem a i może z jakimś ciastem :)

      Usuń
  22. Świętnie uszyte aż się zakochałam.Obserwuję cie za praszam do mnie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szablon bluzki podstawowej - część III

No i się doczekałyście części trzeciej i ostatniej w temacie tworzenia szablonu na bluzkę według własnych wymiarów. W części pierwszej i w części drugiej otrzymałyśmy taką postać naszego schematu.  Dzisiaj "wykończymy"  ją, zanim ona nas wykończy i otrzymamy takie cudo. Zatem linijki w dłoń! Aby dopasować bluzkę w talii musimy narysować zaszewki tyłu i przodu Zaczniemy od tyłu. Do tego potrzebny nam jest właściwy obwód talii wynikający z wyliczenia   [  (1/2 obwodu talii + 3 cm ) : 2 ] - 1 cm   (cyfra 3 nie bez przyczyny jest czerwona, a cyfra 1 niebieska  zaraz się to wyjaśni) Wiem, wiem - czarna magia, kupa nawiasów i cyferek. Już pomagam :)  Załóżmy, że obwód naszej talii wynosi 72 cm (boże, kiedy ja tyle miałam w pasie). Połowa to 36 jak w pysk strzelił. 36 cm + 3 cm = 39 cm 39 cm :2 = 19,5 cm 19,5 cm - 1 cm = 18,5 - właściwy obwód talii tyłu według wzoru Teraz mierzymy na naszym schemacie długość odcinka 2-44

Robimy schemat bluzki bazowej - część I

 Tak, tak, moje kochane. Dziś się "naumiemy" jak zrobić siatkę konstrukcyjną pod naszą wymarzoną bluzkę, która będzie na nas leżała idealnie. A ponieważ materiał jest dość obszerny i dużo  w nim cyferek   to podzieliłam go na kilka części, by Was nie zmęczyć wiedzą i nie zniechęcić na dzień dobry (poza tym chce się dłużej  upajać rolą belferki). Robota w zasadzie prosta, wymagająca jedynie odrobinę czasu i kilku przyrządów. Zaczynajmy więc. Aby cieszyć się jak głupi do sera z własnoręcznie wykonanej formy w/g własnych wymiarów należy te wymiary zdjąć. I tu nie ma przebacz. Nie oszukujemy, nie wciągamy brzucha do granic jego wytrzymałości, ani nie ściskamy bioder aż nam zaczną oczy wychodzić z orbit. Wszystko jak na świętej spowiedzi, bo inaczej kicha i w bluzkę na pewno się nie wciśniemy. Najlepiej do tej zabawy zaprosić niczego nie podejrzewającą osobę  w postaci siostry, mamy, męża, narzeczonego, kochanka (lub kochanki), jednym słowem kogo tam macie pod ręką.Przy zdej

Szablon bluzki podstawowej- część II

Dziś druga część zmagań z linijką i matematyką, jednym słowem kontynuujemy zabawę w tworzenie szablonu bluzki.  Na obrazku poniżej możecie zobaczyć co udało nam się stworzyć w części I . Jest to tzw. siatka konstrukcyjna, na którą zaczniemy dziś nanosić jeszcze ciekawsze rzeczy. Zatem do dzieła! Łączymy punkt 1 z punktem 13 tworząc podkrój szyi tyłu. Od punktu 16 odmierzyć 1,5 cm i zaznaczyć punkt 17. Punkt 13 łączymy z punktem 17 i przedłużamy o 2,5 cm - punkt 18. Z punktu 13 odmierzamy 5 cm i zaznaczamy punkt 19 (początek zaszewki na plecach). Odcinek 19-20 to głębokość zaszeki, którą wyliczamy następująco:      1/3 głębokości pachy (czyli długość odcinka 1-3) + 0.5 cm Z punktu 19 należy narysować linię prostopadłą do linii 3-6 i na niej zaznaczyć głębokość zaszewki - punkt 20. Z punktu 20 w linii równoległej odmierzyć 1 cm i zaznaczyć punkt 21 , połączyć z punktem 19. Z punktu 19 odmierzyć 2 cm (przeciętna szerokość zaszewki) i zaznacz