Myślałam, że walczyć będę tylko z lodówką. O ja głupia gąska!
Od tygodnia jestem sama (od pochwalenia się, jak to pięknie umiem szyć żakiet). Moja wiara w siebie wyprowadziła się ode mnie, rzucając na do widzenia, że nie zamierza wrócić, dopóki nie dojdę do ładu ze swoim życiem (czytaj - szyciem). Uwierzcie mi - to były bardzo trudne dni. Ale od początku..
A początkiem powinno być dokładne zmierzenie siebie, jak i wykroju, który mamy zamiar zamienić w coś niepowtarzalnego i powodującego zalew żółci u "przyjaciółeczek". Oczywista oczywistość, że zacytuję klasyka. A że coś jest oczywiste to się to pomija w planie dnia i efekt jest taki, że mamy pocięty materiał w te i we wte, a co najlepsze zszyty na tzw. amen.
I teraz, jak się takie coś założy na organizm, to się okazuje, że na ten organizm to lepiej było tego nie szyć, lub - wracając do akapitu powyżej - ZMIERZYĆ WSZYSTKO ZE TRZY RAZY! Bo co się okazało? A no to, że konstruktorzy ubrań znajdujący się na liście płac wydawnictwa Burda, tworzą niektóre modele (mam nadzieję, że niektóre) pod wpływem jakichś substancji, niekoniecznie legalnych. Według nich, jeśli ktoś (dajmy na to ja) nosi rozmiar 42 (zgodnie z tabelka umieszczoną we wspomnianym piśmie), to zapewne korpus takiej osoby ma z 1,5 metra wysokości i do tego nogi pożyczone na chybcika od krasnoludka. Efektem tych ich dywagacji jest wykrój marynarki, w którym mój biust powinien znajdować się gdzieś tak w okolicach okołopępkowych, talia wypada na spojeniu łonowym, no i zaraz szybko marynarka się kończy, bo dalej to już kolana. Dodajmy do tego szerokość pleców godną samego Strongmena i główkę rękawa, którą przy naprawdę wieeeelkich chęciach nie udało mi się wdać w jakiekolwiek miejsce. I właśnie to wszystko objawiło mi się po uszyciu prawie całego żakietu!!!
No dobra, przyznam się. to była wizja taka bardziej literacka, tego co się działo, choć fakty nie wiele odbiegają od tych tu przedstawionych.A oto one:
1. Marynarka ma rzeczywiście za długi krój od ramion do wysokości piersi z przodu, oraz od ramion do pachy z tyłu. W moim przypadku wyniosło to 4 cm.
2. Ramiona za szerokie o 3 cm.
3. W talii za szeroka o 6 cm! (tak, tyle musiałam ją zwęzić, a i tak nie jest idealnie)
4. W biodrach również odejmowałam centymetry, tym razem 4.
5. No i rękawy. Tu nie jestem w stanie podać o ile zmodyfikowałam główkę, bo cięcie i fastrygowanie odbywało się naprzemiennie - i w dodatku przy aktywnym uczestnictwie Mamy, która akurat "przypadkiem" wpadła z wizytą i chętnie złapała za nożyczki - i już nie starczało mi cierpliwości, by dokładać do tego centymetr. Na pewno skracałam główkę o 4 cm, bo tyle skróciłam przód i tył, więc to samo musiało odnosić się do rękawa, ale dodatkowo była ona za długa i za szeroka w ogóle, no i możliwe, że był to jeszcze centymetr lub dwa, zarówno z długości jak i szerokości. Who knows?
Żakiet jednak skończyłam! Pierwszy raz ambicja wzięła górę nad lenistwem i odkładaniem na później. Co najważniejsze, wróciła moja "Pewność Siebie". Zapukała do drzwi tuż po założeniu ukończonego przeze mnie "arcydzieła". Choć jeszcze trochę paniusia marudzi, że widzi niedostatki, że można byłoby coś tam poprawić, ale już widzę, że jest udobruchana i tylko tak gada, bym następnym razem bardziej przyłożyła się do roboty. No cóż - taka już jej rola.
Nie zdążyłam uwiecznić żadnych poprawek, bo zwyczajnie miałam dosyć już tej roboty :) Dlatego przyjmijmy na chwilę, że wykrój jest ok, nic nie trzeba na nim poprawiać, i po prostu przedstawiam Wam tutka o tym jak się szyje żakiet. A jak już dojdę do siebie (mam nadzieję, iż bez chemicznego wspomagania sił witalnych), to zrobię pokazówkę jak dostosować wykrój do "normalnych" ludzi (jeśli oczywiście wyrazicie chęć i zapotrzebowanie na tego typu treści edukacyjne). Zatem przewodnika po szyciu część druga :)
W poprzednim poście działalność krawiecką skończyłam na zszyciu wszystkich części przodów i tyłu do kupki.
Następnie podklejamy fizeliną odszycia przodów. Ja układam odszycia obok siebie, lewą stroną do wierzchu i przykrywam fizeliną (strona z klejem idzie na materiał). Potem delikatnie przyprasowuję i wycinam. Dzięki temu nie muszę się bawić w docinanie fizeliny od szablonu, co zdecydowanie ułatwia pracę.
Odszycie zszywamy (szew wypada z tyłu karku).
Odszycie przypinamy szpilkami "doopkoła" przodów i tyłu
Tak to właśnie wygląda z tyłu. Oczywiście przyszywamy. Ponad szpilkami widać, że plisa na tyle ma takie wycięcie. W to miejsce zaraz będziemy wszywać odszycie tyłu.
Zapasy nacinamy aż do szwów.
Teraz dosyć trudna sprawa, bo musimy odszycie tyłu doszyć we wspomnianą "dziurę" w plisie.
A robimy to tak. Krótki bok odszycia tyłu przykładamy prawą stroną do prawej strony plisy, do tego krótszego boku wycięcia i szyjemy aż do zakrętu. Następnie podnosimy stopkę (ale igła w materiale), nacinamy dolny materiał (czyli plisę) aż do igły, uważając by do końca nie przeciąć. Przekręcamy materiał o 90 stopni, opuszczamy stopkę i szyjemy po podkroju szyi aż do następnego zakrętu. Tu powtarzamy czynności (podnosimy, nacinamy, przekręcamy, opuszczamy) i doszywamy krótki bok.
A robimy to tak. Krótki bok odszycia tyłu przykładamy prawą stroną do prawej strony plisy, do tego krótszego boku wycięcia i szyjemy aż do zakrętu. Następnie podnosimy stopkę (ale igła w materiale), nacinamy dolny materiał (czyli plisę) aż do igły, uważając by do końca nie przeciąć. Przekręcamy materiał o 90 stopni, opuszczamy stopkę i szyjemy po podkroju szyi aż do następnego zakrętu. Tu powtarzamy czynności (podnosimy, nacinamy, przekręcamy, opuszczamy) i doszywamy krótki bok.
Powinno wyglądać tak, zapasy na podkroju nacinamy
Zszywamy części rękawów, a potem całe rękawy
Przykładamy rękawy prawą stroną do prawej i "przyszpilamy" wszystko na okrągło. Zszywamy.
W ten sposób mamy połączone wszystkie części naszej marynarki w jedną całość.
Czas na jeszcze lepsza zabawę, czyli wszywanie podszewki
Podszewkę kroimy w/g wykroju. W tym przypadku tył i rękawy podszewki wycinamy według tego samego szablonu co wierzch marynarki, ale na przód mamy podany osobny szablon.
Krojąc tył musimy dodać, oprócz zapasu na szwy, także dodatkowe 2 cm, które pozwolą nam stworzyć zakładkę na środku pleców umożliwiającą nam swobodę ruchów. Musimy także odciąć na podkroju szyi tyle materiału ile przypada na odszycie tyłu, (bo podszewkę przyszywamy do tego właśnie odszycia a nie bezpośrednio do krawędzi podkroju)
Zszyta podszewka wygląda tak. Ta dziura na boku to zabieg celowy, ponieważ przez nią będziemy przekręcać żakiet po doszyciu podszewki. Według wszystkich kanonów dziurę powinnam zostawić w jednym z rękawów, ale powiem szczerze, że tak mi jest wygodniej:))
Tu wspomniany dodatek na tylną zakładkę
Żakiet i podszewkę przekręcamy na lewą stronę, rękawy wkładamy jeden w drugi (choć nimi zajmiemy się za chwil kilka) i szpilkujemy wszystko razem, to znaczy dół podszewki do dołu żakietu, boki podszewki do plis przodu, górę podszewki do odszycia tyłu i.....zszywamy. Po tym zabiegu przekręcamy garderobę na prawą stronę, wykorzystując pozostawiony do tego celu otwór. I róbmy to z wyczuciem, by nie powiększać i tak już sporej dziury :)
Po zszyciu i przekręceniu ma postać taką.
No i teraz najfajniejsza zabawa - rękawy.
Żeby wszystko do siebie pasowało i ułożyło się jak należy założyłam żakiet na siebie. Trochę się w nim poruszałam, podnosiłam ręce do góry itp, taka gimnastyka korekcyjna. Następnie stanęłam prosto, opuściłam odnóża górne i pospinałam szpilkami wierzch z podszewką (tak jak na mnie leżały). Czynność dość ekwilibrystyczna, biorąc pod uwagę, że do dyspozycji mamy jedną rękę, bo druga tkwi w rękawie, który właśnie spinamy. Ale udało się. To samo uczyniłam drugiemu rękawowi. Zdjęłam z siebie, położyłam na stole i w czterech miejscach uczyniłam tajemne znaki, zarówno na lewej stronie rękawa jak i na podszewce. Fachowcy radzą robić nacinki, ale pomyślałam sobie, że skoro ja czytata i pisata, to ponumeruję sobie te miejsca na których mi zależy, bo wtedy będę miała pewność, że wszystko trafi na swoje miejsce.
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wyszło takie coś. Kreseczka zamiast nacinka a obok niej cyferka taka sama na rękawie i na podszewce.
A teraz punkt kulminacyjny. Otóż wkładamy naszą rękę w dziurę w podszewce a następnie w rękaw pomiędzy materiał a podszewkę. Drugą ręką podwijamy krawędź rękawa i podszewki do środka, prawą stroną do prawej i chwytamy te krawędzie ręką siedząca w środku (w tym miejscu to już wygląda jakby było zszyte). Trzymając mocno i pewnie, wyciągamy rękę z powrotem przez dziurę wraz z rękawem i podszewką na zewnątrz. Zaglądamy sobie pod paluszki, czy cyferki nam się zgadzają. Podejrzewam, że może się przydarzyć kilkumilimetrowe przesunięcie, ale to nie szkodzi, bo cyferki (zamiast nacinków) pomogą nam dopasować wszystko do siebie
Prawda, że tak łatwiej :) Nie pozostaje nam nic innego jak zszycie. Po połączeniu rękawa wkładamy naszą rękę od strony prawej właśnie w ten rękaw, aż do momentu schwytania podszewki i ciągniemy na zewnątrz. To spowoduje, że przekręcimy rękaw na prawą stronę, a tym samym podszewka wsunie się w rękaw. To samo powtarzamy z drugim. Likwidujemy dziurę poprzez zszycie (po prawej stronie). Prasujemy wszystko dokładnie, szczególnie w okolicach dołu i brzegów rękawów i......
TAAAADAAAAM!!!!!!
Brawa, oklaski i słowa uznania. Uszyłyśmy żakiet, marynarkę, lub inne wdzianko na podszewce.Moje wygląda tak.
I proszę mnie nie winić za ten wyraz twarzy, ale ja po prostu jestem kobietą po przejściach i jeszcze ni doszłam do siebie (a poza tym trudno jest się uśmiechać w temperaturze +5 stopni, bo mięśnie odmawiają posłuszeństwa)
Prosiłam Szanownego - rób bez kapci - ale nie mam pojęcia co on robi bez kapci, bo na pewno nie zdjęcia. Zatem cóż, tak wyglądają moje papucie :)
Dziękuję za wytrwałość, bo chyba dużo jej trzeba, by to wszystko przeczytać. Nie mówiąc o tym, że trochę mętne wydają mi się te moje dydaktyczne wskazówki. Mimo wszystko jestem zadowolona, nosić będę, a drugi to już zrobię na cacy.
UFFFFF!!!
Uff! Dotrwałam do końca :) Żakiet piękny, bardzo mi się podoba materiał jaki wybrałaś :)
OdpowiedzUsuńW takim razie brawa za wytrwałość :)i dzięki za miłe słowa:))
UsuńA co do materiału, to gdybym wiedziała, że znajoma "Pani Sklepowa" prześle mi przez mojego męża jeszcze pięć metrów tego materiału, to na pewno nie kończyłabym tej wersji żakietu, a szyła nowy już z poprawkami :)))
Jako początkująca szyjąca bardzo dziękuję za tutka na pewno bardzo się przyda :)
UsuńPozdrawiam i życzę dalszych "wytrwałości" :)
Mag
Cieszę się, może na coś przyda się ta moja batalia, za życzenia dziękuję i liczę, że Ty również będziesz dzielnie walczyć z materią :))
UsuńSuper... wyszedł. Ładny materiał, ale wiesz co mi jak coś nie wychodzi to leci w kąt:) A Tobie gratuluję wytrwałości.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńAle uwierz mi, że też się chciałam tego pozbyć z przed moich oczu. W sumie to pierwsz rzecz, która mi nie wychodziła, a którą jednak skończyłam. Chyba się starzeję :)))
Odwaliłaś kawał dobrej roboty podziwiam Cię ,a kolana same zginają się w ukłon - JESTEŚ WIELKA!!
OdpowiedzUsuńKurde blaszka - zazdrość mnie chwyca...
Dzięki, normalnie wzrosła mi samoocena :))))
UsuńA Ty nie zazdraszczaj, tylko siadaj do swojej maszyny i uszyj coś wreszcie, a nie tylko sweterki i sweterki (cudne zresztą) :)))))
O moja Bogini, biję pokłony. Już tłumaczę dlaczego, jestem początkująca jeśli chodzi o szycie. Uczę się kupując w sh rozpruwając, przyglądając się co z czym jest zszyte i próbuję rozprute zszyć ponowne, czasami coś tworzę od podstaw. I teraz sedno nie wiem czy to ja jestem tak toporna czy opisy z książek do mnie nie przemawiają. Zepsułam już 5 żakietów i nie potrafię z powrotem wszyć podszewki. Ale moja nadzieje narodziła się na nowo kiedy przeczytałam twojego posta. Jutro z samego rana będę próbowała po raz kolejny. Mam cichą nadzieję że tym razem wygram ja a nie podszewka. Serdecznie pozdrawiam Patrycja.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mój pokaz przyczynił się do podniesienia Cię na duchu :)))) Sama wiem jak trudno jest znaleźć jakiś sensowny opis (ja tez czuję się początkującą ) Zresztą jestem wzrokowcem i raczej wolę zobaczyć niż przeczytać.
UsuńI bardzo proszę, daj znać czy próba wszycia podszewki się powiodła (możesz słać na priva). A jeśli będziesz miała jakieś pytania - wal śmiało :))))
Pozdrawiam
Marynarka świetna wyszła,przy tym jest bawienia to tak jak płaszczyki czy kurtki koszule..ja jutro mam zamiar uszyć filcową torebkę jakoś napaliłam się by mieć w swojej szafie,zobaczę co z tego zamiaru wyjdzie:D A zdjęcia są fajne nie ważne,że kapcie ważne,że Ciebie w marynarce widać ;)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńZabawa rzeczywiście była przednia :))
A szycia torebki zazdroszczę, bo ja jakoś nie umiem przybrać się do takich "małych" projektów :))
hahha tak to jest mówi się zrób jakieś 8 zdjęć to zrobi jedno itp...u mnie to tak wygląda, a teraz będę się rozpisywać na temat Twojej pracy, żakiety białe ja wielbię więc będę lekko stronnicza:) Twój bardzo się mi podoba, naprawcowałaś się solidnie,brawo. A teraz z innej beczki...za ten przod spodni w końcu się wezmę...ale dzieci mi chorują ....było dwa dni spokoju i znów właśnie nosiłam dziecko na rękach czas bliżej nieokreślony...ale w końcu się zabiore za ten camle toe. Do końca tygodnia przyszłego...jak bym nie napisała tobym może nie zrobiła a tak to nie ma przebacz :)
OdpowiedzUsuńU nas to chyba raczej odwrotnie, bo to ja krzyczę, że już wystarczy tych zdjęć, przecież wszystko już widać, a Darek pstrykałby dalej :))))
UsuńZa żakiet wzięłam się po oglądnięciu Twojego, więc możesz czuć się matką chrzestną :)))
A co do spodni, to ja wciąż wypatruję tego obiecanego tutka, ale nie śmiałam się narzucać :)))
Ale najpierw wykuruj potomków, bo jak przejdzie na Ciebie to będzie masakra :))))
Ja też już pare razy zawiodłam sie na wykrojach burdy dlatego teraz staram się przed skrojeniem sprawdzać wszystko zanim zacznę szyć,a i tak czasami jakiś błąd wychodzi podzas szycia. Gratuluje wytrwałości w dążeniu do celu,bo opłacało się. Ładnie wyglądasz w żakiecie,a materiał ma ciekawą fakturę. WIELKIE BRAWAAAAAAAAA!!!!
OdpowiedzUsuńNajśmieszniejsze, że ja też kilka razy nabrałam się na ich rozmiarówkę, i sama nie wiem czemu tym razem nie wzięłam do ręki centymetra. No jakaś pomroczność mną owładnęła :))))
UsuńAle jak już odpisałam UAreFAb mam tego materiału jeszcze pięć metrów i tak szczerze mówiąc, chyba jakieś wdzianko jeszcze sobie z niego machnę :))))
DZiękuję za oklaski :))
Jesteś prawdziwą mistrzynią instruktażu! *^v^*
OdpowiedzUsuńA uszycia żakiety gratuluję, Burda ciągle coś knoci z wykrojami, też walczę z wdawaniem rękawów, o długościach nie wspomnę (o mojej różnicy między talią i biodrami już w ogóle nie wspomnę, bo to inna bajka i tak pożądana na konkursach Miss Polonia różnica 30 centymetrów nie jest w ogóle uwzględniana w Burdowych modelach, ech...) Na szczęście umiemy dopasować modele do naszych kształtów i wymiarów, ale jak sobie pomyślę, że mogłam te kilka lat temu na początku mojej przygody z szyciem trafić na wykroje do poprawiania, to zupełnie bym się zniechęciła do szycia... *^v^*
W sprawie mistrzostw świata w instruktażu , to się dopiero okaże, jak zacznę dostawać maile z żądaniem zwrotu kosztów zmarnowanego materiału :)))))
UsuńW sprawie 30 cm różnicy, to byłabym nawet skłonna zazdrościć (pomijając te problemy z doborem garderoby) bo ja posiadam jedynie 18 cm różnicy, co powoduje, iż w zasadzie nie mam talii (chwała bogu, że piersi wystają, bo skończyłabym jak regularny klocek) :)))))
A Burdę to należałoby bojkotować, gdyby nie ten brak konkurencji :))))
Super TUTek:) Tylko ja chyba w życiu marynarki nie uszyję. To chyba trzeba dekady szyć, co by się tego wszystkiego nauczyć.
OdpowiedzUsuńTo ja może przy spódniczkach jednak pozostanę.
A z Burdą to i ja ostatnio walczyłam i dobrze, że o spódnicę chodziło, bo z jakim żakietem to by była porażka. Może oni jednak na swoje Helgi to rysują, bo my drobniutkie Poleczki to się w tym topimy:) Z tabelki wynikało, że powinnam szyć 42/44. A ja na co dzień noszę 38/40. Pięć razy się mierzyłam i ciągle mi to samo wychodziło. Jak skopiowałam szablon 40 (bo zdrowy rozsądek podpowiadał, że to jakaś podpucha z tym rozmiarem) to się okazało, że spokojnie mogę jeszcze 4 cm zdjąć. Dobrze, że przed szyciem fastrygowałam, to od razu to poprawiłam.
Dziękuję za pochwały:)))
UsuńCo do dekad szycia, to nie zgodzę się z Tobą. Uwierz czy nie, ale to jest drugi żakiet w moim życiu (z tym ,że ten pierwszy nie nadaje się do noszenia), a ubrania szyję odkąd prowadzę bloga, czyli od sierpnia tego roku. Owszem wcześniej miałam kontakt z maszyną, ale szyłam zasłony, firany, poszewki. Nie masz nic na swoje wytłumaczenie, marsz do maszyny i próbować, próbować, próbować :)))))
Mój mąż mówi, że wykroje w Burdzie są przygotowywane na enerdowskie pływaczki :)))))
Uwaga co do czytania - bardzo słuszna. Tylko że rzecz nie w tym, że wskazówki są mętne (bo nie są), tylko że ja to na przykład zawsze muszę zaczekać na odpowiedni moment na czytanie Twojego posta, czyli taki, w którym przeczytam od początku do końca i nic nie przeoczę, bo to wszystko mi się pewnie przyda! Do tego trzeba skupienia, ale warto - tym bardziej, że Twój sposób pisania, którego być może nie do końca jesteś świadoma, jest tak rozbrajająco cudowny, że przywraca mi wiarę w ludzi :P
OdpowiedzUsuńW każdym razie, składam serdeczne i szczere gratulacje przebrnięcia przez las problemów i zakończenia bitwy o żakiet niewątpliwym sukcesem :-)
O, kurczę, no to muszę zacząć pisać krótsze wpisy, bo w końcu przestaniecie czytać :)))))
UsuńJeśli chodzi o pisanie, to ostatnio LolaJoo jęczała, że ona tak nie umie i żebym chociaż powiedziała, że ja ze trzy dni te posty obmyślam. A prawda jest taka, że na pewno nie napisałabym reportażu z działań wojennych w Afganistanie, czy jakiegoś innego poważnego dzieła, bo na 100 % wyszłaby z tego jakaś komedia lub inny kabaret :))))
Tak więc za ogólnym przyzwoleniem, będę robić za rozśmieszacza :)))
Żakiet dziękuje za pochwały i powiedział, że idzie do prania, bo go niemiłosiernie uszargałam, przez ten tydzień szycia i ludziom to on się wstydzi pokazać :)))))
Super!!! Teraz do tego rureczki, buty na obcasie i można zapraszać Wanię :D Ale gdzie podwijane rękawy??? :D
OdpowiedzUsuńRureczki mam, buty na obcasie i owszem, a Wani nie zaproszę, bo Darek ciągle siedzi w domu :))))
UsuńO podszewkę mnie nie męcz, bo po pierwsze primo: w domu nie posiadałam kontrastowego koloru, więc dałam biały, a po drugie primo: ręką - nogą nie ruszę już przy tej marynarce. Koniec, kropka i basta! :))))
Gratuluję i podziwiam bo ja bym raczej rzuciła tym żakietem o ścianę (z nadzieją na chociaż mały huk lub trzask ;P) i tyle bym go widziała (bo zapewne spadłby za łóżko ;P). Osobiście jeszcze mi się nie zdarzyła taka przygoda z wykrojem, ale zapewne wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńCzytasz w mych myślach:))) Mój potworek też parę razy zaliczył glebę (huku nie słyszałam), ale jak wcześniej wspomniałam, chyba się starzeję, bo jakoś mi się żal go zrobiło, że taki nie dorobiony, no i z tej litości go skończyłam.
UsuńA braku przygód z wykrojami zazdroszczę, bo ja raczej mam same z nimi atrakcje :)))
Ja tu już byłam! Widziałam, ale nie miałam możliwości napisania, że jestem pod wrażeniem. I nawet wykorzystam przy Carskim Twój patent z dziurą w podszewce do wywijania w tm miejscu, co to napisałaś :)))
OdpowiedzUsuńDzięki:))
UsuńA dziura z boku jest wygodniejsza niż w rękawie, choć potem widać zszycie (ale z drugiej strony, przecież nie nosimy żakietów czy płaszczy podszewką do góry).
Czekamy na Carskiego, czekamy ....:))))
eh, mam podobne przejścia z burdowym żakietem - tu za luźne, tam za ciasne, a gdzie indziej to już totalna porażka... szacunek za wytrwałość :) mój dobił do etapu "podszewka" i czeka... a Twoje wdzianko wyszło genialnie, pewnie nie raz tu zaglądnę, by podpatrzeć co nieco :))
OdpowiedzUsuńKtoś, kto wpadnie na pomysł poprowadzenia polskiego pisma z wykrojami dla polskich kobiet chyba zrobi furorę.
UsuńMimo wszystko nie zniechęcaj się do swojego żakietu. W końcu na czymś trzeba szlifować swoje umiejętności :)))
Cieszę się, że znalazłaś tu coś dla siebie i zawsze serdecznie zapraszam :)))
A ja bym chciała powiedzieć, że podziwiam wszystkie szyjące bez przygotowania teoretycznego i korzystające z gotowych wykrojów różnych firm. Naprawdę jestem pod wrażeniem, że się nie poddajecie, nie załamujecie i jeszcze wychodzą Wam cudeńka. Używałam form z Burd itp i muszę przyznać,że musiałam z nimi cuda wyczyniać,żeby dopasować te wykroje na dowolnego człowieka. Już nie mówię,że na siebie, ja jestem "niewymiarowa", ale żeby tak na każdego jednego człowieka, na jakiego miałam przyjemność szyć?!
OdpowiedzUsuńTym bardziej podziwiam!
Dzięki za uznanie! Teraz, po tym co napisałaś, pomyślałam sobie, że jak już będę w stanie dopasować każdy wykrój na mą figurę, to nauka konstrukcji form, to będzie dla mnie bułka z masłem :)))) W końcu juz nic gorszego nie może mnie spotkać :)))
UsuńA z oryginalnego wykroju Burdy w przypadku żakietu to został tylko ten szpic na przodzie, reszta jest pocięta, przycięta, zaszyta lub na nowo wykrojona :)))
uśmiałam się z części literackiej... dobrnęłam do końca... i jestem pełna podziwu:)
OdpowiedzUsuńgdybym ja miała coś zwężać po prawie całkowitym uszyciu to by mnie trafiło... i zapewne zawisło by to "coś" na szarym końcu szafy w oczekiwaniu na to, że "kiedyś" to przerobię:) (szycie "na brudno" jest zdecydowanie bezpieczniejsze... ale dla siebie samej mi się nie chce i robię na ślepo... ehh)
Pozdrawiam
Część literacka rzeczywiście wyszła mi lepiej niż szycie :)))
UsuńA co do poprawek, to przyznam Ci się , że po raz pierwszy tak męczyłam garderobę, zawsze kończyło się jak w Twoim przykładzie - sru do kąta i przykryć czymś, żeby nie straszyło :)))
No jaki piękny Ci ten żakiet Kobieto wyszedł!! :))
OdpowiedzUsuńJa też tak chcę :)))))))))))))
Wiem, że marudzę, bo przymierzam się i przymierzam i ciągle mi coś wyskoczy po drodze, ale teraz mnie Intensywna zmobilizowała i nie ma to tamto... choćby skały..., to spódnica być musi! a później dalej i dalej... zobaczymy :)
No właśnie, Razem-szycie spódnicy u Intensywnej jest bardzo dobrym pretekstem, by do tej spódnicy machnąć sobie żakiecik. I nie ma , że boli......:)))))
UsuńA w razie kłopotów, jak to mówił tow. Gierek "pomożecie? - POMOŻEMY!!!"
:)))))
no ja mam nadzieję! :D
UsuńJakby co, to walić będę z pytaniami ślepo :)))
Czekam na następny post u Ciebie ;) ja filcową torebkę już uszyłam,więc zapraszam do siebie ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam, że zaniedbałam w ostatnich kilkunastu dniach mojego bloga i moich stałych czytelników. W najbliższych dniach wytłumaczę się z tego, bo powód był bardzo poważny. Oczywiście byłam u Ciebie, widziałam i bardzo mi się podoba (ja sama nie mam cierpliwości do tak małych projektów, więc tym bardziej gratuluję Ci tego, co stworzyłaś). Bardzo dziękuję za ponaglenie, bo to znaczy, że interesuje Cię to co robię. Obiecuję - będę już grzeczna!
UsuńKiedyś będziesz opowiadać takie historie jako anegdotki;)) hehe
OdpowiedzUsuńPięnie Ci ten żakiet wyszedł!!!
Dzięki
UsuńA jeśli chodzi o anegdoty, to chyba niedługo będzie tego na całą książkę :) Nie sądziłam, że szycie może być tak anegdototwórcze :))))
O mamo jaki piękny żakiet a stepik taki czytelny! Nie mam cierpliwości do szycia żakietów a wypadałoby dokończyć ten, który zaczęłam szyć kilka miesięcy temu :) Skorzystam z Twojej czytelnej instrukcji :)
OdpowiedzUsuńDzięki Sus!
UsuńNie sądziłam, że takiej super krawcowej jak Ty (skrzętnie Cię podglądam i zawsze zazdroszczę precyzji wykonania) przyda się na coś mój tutek.
Nie pozostaje Ci nic innego jak dokończyć żakiecik i dumnie go nosić. Sprawdzę :))))))