Przejdź do głównej zawartości

Kup se, zrób se lub narysuj.

Z cyklu - Adam Słodowy poleca. Dla tych co nie wiedzą, bo są młodzi - to był taki Pan za czasów ukochanego PRL-u, który w telewizji pokazywał jak np. z wieszaka na ubranie zrobić antenę telewizyjną. Taki polski McGaywer.

      Ale ja dziś  nie o telekomunikacji ani cyfryzacji chcę pisać, ale o frywolitkach. Choć szczerze mówiąc, kiedy po raz pierwszy brałam się za tą technikę, to miałam o niej takie samo pojęcie jak o fizyce kwantowej mam teraz. Co więcej, wszystkie opisy, na które trafiałam przemawiały do mnie równie skutecznie jak opisy budowy rakiety. Bliska byłam uznania się za osobę niepoczytalną, mało kumatą, albo za bliskiego krewnego muszki owocówki. Tak nerwowo reagowałam na słowo - frywolitka. Ale jak to baba, co to idzie tam gdzie diabeł mówi "nie, dziękuję" się uparłam. Chora  ambicja wzięła górę. Ne mogłam sobie pozwolić, żeby w moim rękodzielniczym CV zabrakło takiej umiejętności. Skoro inni mogą, to i mnie da się nauczyć. Po prostu, mam pewnie mniej połączeń między półkulami mózgowymi (czy co ja tam mam w środku) i ten proces musi trwać dłużej. Zaparłam się nogami, rękami , zębami. Tak, czasami zęby tez mi się przydawały, kiedy okazywało się, że brakuje mi co najmniej jeszcze jednej kończyny, żeby sobie przytrzymać. Klęłam, wycinałam nieudane fragmenty (bo we frywolitce raczej niczego nie wyprujesz, musisz wycinać, albo zaczynać od początku), wiązałam, przeciągałam, odkładałam i brałam się z powrotem za robotę z chorym błyskiem oczu  i pianą na pysku. Bliska histerii i długoterminowego pobytu na oddziale zamkniętym, dopięłam swego. Po ok. dwóch miesiącach powstało coś, co ewentualnie, z wielkim pobłażaniem i zrozumieniem dla początkującego adepta tej trudnej sztuki, można było nazwać serwetką. Miało to to z 15 centymetrów średnicy i, tak szczerze mówiąc niewiele przypominało koło, ale po konkretnym potraktowaniu żelazkiem dało się położyć pod talerzyk.

       Zachęcona tym dokonaniem i po odpowiednio długim odpoczynku wzięłam się ostro do roboty. Poszło gładko. Chyba wszystkie nerwy wykorzystałam przy pierwszej dzierganinie. Owszem, myliłam się, plątało mi się, zapominałam o jakimś łuczku, ale to były drobnostki. Już nie zdarzyło się, żebym musiała coś wycinać (a to boli jak nie przymierzając leczenie kanałowe).
       
      Pochwalić się Wam mogę jedynie frywolitkowymi kołnierzykami. Udziudziałam jakieś serwetki, ale nie mogę ich znaleźć na tych moich 45 m kwadratowych. Jak będę pisać o szydełkowaniu, to pewnie wtedy wylezą z jakiegoś kąta.. A kołnierzyki są podobno teraz "must have", więc proszę bardzo.



Moją gębę znacie, więc nie ma co tu świecić szkodami wyrządzanymi przez czas. Skupmy się na kołnierzyku




Wersja trochę bardziej minimalistyczna




Okazuje się, że jedna serwetka nie wytrzymała pogróżek i wylazła na wierzch -  słabeusz. Reszta jednak kryje się po kątach. Ale do czasu. Będę wytrwala i was dorwę, he, he, he.




I zbliżenie na szczegóły...




...i ich ciąg dalszy.


Jak widać mistrzem w tej sztuce to ja nie jestem. Bo i łuczki krzywe i łezki jakieś takie powyginane. Ale jak sobie przypomnę moje pierwsze dzieło, to to co widzicie, jest po prostu majstersztykiem. Dlatego też z tak bezkrytycznym zachwytem udostępniam te moje wypociny szerokiej publiczności. 

    Technika wymagająca. Nie tylko czasu, ale i ogromnego hartu ducha, żeby nie walnąć tego czegoś po 15 minutach jęków, stęków i złorzeczeń. Terapią na sterane nerwy to chyba nigdy nie będzie, przynajmniej w moim przypadku. Ale jak już coś wyjdzie, to się głupia baba cieszy, jakby co najmniej garnek złota znalazła. Dlatego, mimo wszystko polecam. Przecież nie wiadomo jakie jeszcze talenty w nas drzemią (a poza tym czemu sobie nie uprzykrzyć życia). A ja biegnę dalej, bo się zimno zrobiło i trzeba sobie zrobić jakiś sweterek, gdyż, bo, ponieważ w sierpniu to przecież konieczne :).







Komentarze

  1. Na frywolitkach to się wcale nie znam, ale kiedy patrzę na Twoje dzieła, to jestem pod wrażeniem... Oj tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Ja też coraz częściej mam ochotę je oglądać niż je robić. Ale idzie zima, kto wie... może wrócę do nich.

      Usuń
  2. Tak mnie duma rozpiera, że po prostu muszę się pochwalić, że ta wszechstronnie uzdolniona Pani to moja siostra! :) Jednocześnie odczuwam lekką nutkę zazdrości, że mi brakuje takich zdolności (a może po prostu cierpliwości:))do takich rzeczy :D ale rekompensuje mi to fakt, że mogę "na żywo" podziwiać te wszystkie rękodzieła :) oglądajcie i podziwiajcie bo jest co :) może powiecie, że jestem nieobiektywna, ale mam dowody w postaci zamieszczonych tutaj zdjęć :)
    Tak dalej siostra! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, moja kochana - dziękuję. Mam najlepszego PR-owca na świecie. Grunt to rodzinka. Sam miód na serce.
      A tak propos Asiu, to wybaczam Ci nawet tą "Panią" boś młoda i jeszcze niedoświadczona :(, pogadamy jak przyjedziesz! Już ja ci zrobię tiramisu.

      Usuń
  3. Podoba mi się tutaj i zostanę na dłużej.... już jestem Twoją fanką :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne! I wiem, jak frywolitka "boli" na początku, ale te efekty. Ja sobie powolutku dłubię serwetę, ale tak powoli, że ślimak byłby szybszy :) Ten kołnierzyk to Ty noś, teraz to jest ostatni krzyk mody, a Twój jeszcze taki oryginalny!

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie do tego kołnierzyka kupiła byłam sobie we szmateksie te sukienczynę. Ale sukienczyna na mnie za duża (wydawało mi się, że juz nie ma większych rozmiarów niż mój, ale się myliłam), a że szyta podwójną stebnówką to mi się nie chce wziąc i zwęzić, bo prucia to co najmniej na 2 godziny, a ja wręcz alergicznie reaguję na słowo "pruć", więc biedaczyna leży a wraz z nią kołnierzyk. Ale obiecuje, że się zawezmę i się za nią wezmę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze,że mnie znalazłaś!Dzięki temu mogłam tu zajrzeć:-) Odkrywam coraz więcej podobieństw między nami i powodów do lubienia! Po pierwsze szyjesz,po drugie przeróbki z ciuchów, po trzecie nie lubisz pruć, i na dodatek jeszcze frywolitkujesz!!! I masz swobodny, zakręcony styl pisania, który się czyta, a nie tylko przelatuje wzrokiem do następnych obrazków ;-)Pewnie jeszcze lubisz czytać Chmielewską ;-)

      Usuń
    2. Rzeczywiście, 20 lat temu zaczytywałam się w Chmielewskiej :), ale dopiero Ty uświadomiłaś mnie, że styl pisania "ściągnęłam" od niej. Robiłam to zupełnie nieświadomie. Cieszę się, ze znalazłyśmy tyle wspólnego. Będę często do Ciebie zaglądać.

      Usuń
  6. Ślicznie, najbardziej mi się podoba wersja minimalistyczna i piękne serwety...pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. PO takich miłych komentarzach chyba się przeproszę z czółenkami, tym bardziej,że chodzi mi po głowie pomysł na ozdobienie bluzki. Frywolitko - nadchodzę!

      Usuń
  7. Szczęka mi opadła... i będe ją musiała zbierać...
    Przepięknie to wszystko wygląda! :)) Zakochałam się w pierwszej wersji kołnierzyka, powątpiewam w swoje siły, ale może kiedyś też będe w stanie coś takiego zmajstrować... brawo, jestem zauroczona :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja rozczochrana główko! Nie wątp w swoje siły. Zbierz tylko duuuużo cierpliwości i pij duuuuużo meliski, a efekty na pewno przejdą Twoje najśmielsze oczekiwania. Co nas nie zabije to nas wzmocni!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robimy schemat bluzki bazowej - część I

 Tak, tak, moje kochane. Dziś się "naumiemy" jak zrobić siatkę konstrukcyjną pod naszą wymarzoną bluzkę, która będzie na nas leżała idealnie. A ponieważ materiał jest dość obszerny i dużo  w nim cyferek   to podzieliłam go na kilka części, by Was nie zmęczyć wiedzą i nie zniechęcić na dzień dobry (poza tym chce się dłużej  upajać rolą belferki). Robota w zasadzie prosta, wymagająca jedynie odrobinę czasu i kilku przyrządów. Zaczynajmy więc. Aby cieszyć się jak głupi do sera z własnoręcznie wykonanej formy w/g własnych wymiarów należy te wymiary zdjąć. I tu nie ma przebacz. Nie oszukujemy, nie wciągamy brzucha do granic jego wytrzymałości, ani nie ściskamy bioder aż nam zaczną oczy wychodzić z orbit. Wszystko jak na świętej spowiedzi, bo inaczej kicha i w bluzkę na pewno się nie wciśniemy. Najlepiej do tej zabawy zaprosić niczego nie podejrzewającą osobę  w postaci siostry, mamy, męża, narzeczonego, kochanka (lub kochanki), jednym słowem kogo tam macie...

Szablon bluzki podstawowej- część II

Dziś druga część zmagań z linijką i matematyką, jednym słowem kontynuujemy zabawę w tworzenie szablonu bluzki.  Na obrazku poniżej możecie zobaczyć co udało nam się stworzyć w części I . Jest to tzw. siatka konstrukcyjna, na którą zaczniemy dziś nanosić jeszcze ciekawsze rzeczy. Zatem do dzieła! Łączymy punkt 1 z punktem 13 tworząc podkrój szyi tyłu. Od punktu 16 odmierzyć 1,5 cm i zaznaczyć punkt 17. Punkt 13 łączymy z punktem 17 i przedłużamy o 2,5 cm - punkt 18. Z punktu 13 odmierzamy 5 cm i zaznaczamy punkt 19 (początek zaszewki na plecach). Odcinek 19-20 to głębokość zaszeki, którą wyliczamy następująco:      1/3 głębokości pachy (czyli długość odcinka 1-3) + 0.5 cm Z punktu 19 należy narysować linię prostopadłą do linii 3-6 i na niej zaznaczyć głębokość zaszewki - punkt 20. Z punktu 20 w linii równoległej odmierzyć 1 cm i zaznaczyć punkt 21 , połączyć z punktem 19. Z punktu 19 odmierzyć 2 cm (przeciętna szero...

Szablon bluzki podstawowej - część III

No i się doczekałyście części trzeciej i ostatniej w temacie tworzenia szablonu na bluzkę według własnych wymiarów. W części pierwszej i w części drugiej otrzymałyśmy taką postać naszego schematu.  Dzisiaj "wykończymy"  ją, zanim ona nas wykończy i otrzymamy takie cudo. Zatem linijki w dłoń! Aby dopasować bluzkę w talii musimy narysować zaszewki tyłu i przodu Zaczniemy od tyłu. Do tego potrzebny nam jest właściwy obwód talii wynikający z wyliczenia   [  (1/2 obwodu talii + 3 cm ) : 2 ] - 1 cm   (cyfra 3 nie bez przyczyny jest czerwona, a cyfra 1 niebieska  zaraz się to wyjaśni) Wiem, wiem - czarna magia, kupa nawiasów i cyferek. Już pomagam :)  Załóżmy, że obwód naszej talii wynosi 72 cm (boże, kiedy ja tyle miałam w pasie). Połowa to 36 jak w pysk strzelił. 36 cm + 3 cm = 39 cm 39 cm :2 = 19,5 cm 19,5 cm - 1 cm = 18,5 - właściwy obwód talii tyłu według wzoru Teraz mierzymy na naszym schemaci...