Po kilku dniach zdrady maszyny do szycia na rzecz drutów (które dają mi się do wiwatu, ale o tym potem) powoli dojrzewam znów do krawiectwa. Projekt bluzki, z pewnym ociąganiem, zaczyna nabierać już jakichś realnych kształtów. Wiem na pewno, że będzie haftowana (no chyba, że wcześniej ja się pochoruję z racji tych drutów, ale o tym później). No i wszystko byłoby fajnie, bo przecież szyć umiem jako tako, haftuję też jako tako, w każdym razie można to ludziom pokazać. Jedyny szkopuł to materiał. Albowiem umyśliłam sobie bluzkę z czegoś tak pomarańczowego i rozciągliwego, że nie wiem. Szyć to to ledwo się daje, bo mam już kubraczek z takiego czegoś, tylko że ecru i wiem o czym mówię. Mój leciwy Łucznik ma wysypkę, delikatnie rzecz ujmując, na widok tego dziadostwa i straszne fochy stroi i muszę nieźle kombinować co mu przykręcić a co odkręcić, by łaskawie zaczął działalność gospodarczą. Ale się jakoś daje radę. A drugi szkopuł to rzeczony haft. Bo, jak pewnie wiecie, elastyczne szmatki średnio nadają się do takiej artystycznej działalności. Na szczęście są sposoby by je sprowadzić na dobrą drogę i zrobić sobie to, co chce się zrobić.
Dlatego też, po raz pierwszy, a mam nadzieję, że nie ostatni, przedstawiam Państwu poradnik, jak sobie wyhaftować - nie tylko motylka.
Składniki potrawy:
1. elastyczna tkanina, która w końcowym efekcie przyjmie kształt tego co chcemy sobie uszyć
2. fizelina - że tak powiem, gwóźdź programu
3. żelazko - dodatek do gwoździa
4. kolorowe nitki (kordonek, wełna, mulina) + igła - bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić haftowanie bez tych elementow
5. ołówek do narysowania dzieła
5. no i takie oczywistości jak deska do prasowania i gruby ręcznik jako podkładka
No i zaczynamy gotować...
"Najsampierw" podklejamy lewą stronę materiału fizeliną.
Składniki w całej okazałości, łącznie z malunkiem, który udaje motyla |
Po wyszyciu (czasu nie podaję, bo wstyd) oddzielamy z ostrożnością dochodzącą do maksimum, materiał od fizeliny. Oddzielamy aż do krawędzi haftu. |
Tu właśnie prezentuję jak to u mnie wygląda. |
Taki sposób umieszczania haftu może się przydać zwłaszcza mamom, które za chwilę poślą swoich potomków do przedszkola, a tam trzeba mieć podpisaną poszeweczkę na podusię i kołderkę, no i piżamkę. W przypadku dwóch pierwszych rzecz łatwiejsza, bo z reguły w grę wchodzi jakaś bawełna, ale piżamka.... Mogę dać sobie odciąć jakąś zbędną kończynę, że będzie wykonana z elastycznego materiału, a wtedy poradnik jak znalazł.
A wracając do drutów. Tak się ekscytowałam tą moją włóczką, że taka piękna, mięciutka, musztardowa, że w ogóle nie zwróciłam uwagi jakie to cienkie. Od soboty nic, tylko robię i pruję - pruję i robię, bo żaden wzór na tym nie wygląda. Zrobienie 5 cm zajmuje 5 godzin. Polecam ją wszystkim pokutnikom. Jak nic, odechce się grzeszyć na najbliższe ćwierć wieku. Nie macie więc co liczyć, że w najbliższym czasie pochwalę się druciarnią, bo w taki tempie, to gdzieś koło Bożego Narodzenia pewnie, dorobię się ściągacza a przy okazji nerwowego tiku, czy jakiejś innej zakaźnej choroby. No, ale cóż. Kupiło się to i trzeba zrobić. Żegnam zatem i idę odprawiać modły. Może pomogą. Pa, pa.
Ja się tyle narobiłam na drutach, że jak zaczęłam szyć to druciki poszły w kąt, bo szycie to natychmiastowy efekt. Szczerze z ręką na sercu na moje np. 20 sweterków zrobionych to może w dwóch chodzę - ciągle mi coś w nich nie pasuje.Tak sobie myślę, że to z powodu właśnie czasu bo jak się mi jakiś sweterek spodobał, a dziergałam go z miesiąc albo i dłużej to tak mi się opatrzył, że aż zbrzydł.Jak się taki sweterek kupuje od pierwszego wejrzenia to co innego.Póki co szyję i wiem , że żyję!
OdpowiedzUsuńA motylek śliczny :)
A wiesz, że nigdy o tym tak nie pomyślałam. Też mam w szafie parę rzeczy zrobionych na drutach czy na szydełku i albo są niedokończone bo zabrakło weny, albo leżą bez specjalnego powodu. Możesz mieć sporo racji, twierdząc, że się opatrzą w czasie roboty.
Usuńhahhaha no przy każdej linijce targały mną wybuchy śmiechu, jak ja lubię ludzi, którzy rozśmieszają mnie najprostszą rzeczą...ale prostą z pozoru. Poradnik bardzo trafny. Hura za niego.
OdpowiedzUsuńDzięki, ale zaczynam się obawiać o Twoje zdrowie :) Jak tak dalej pójdzie to z mego powodu umrzesz nam ze śmiechu, a tego bym sobie nie darowała, nie mówiąc o Twojej rodzinie, co by mnie zaciukała przy najbliższej okazji.
Usuńprawdopodobnie mój mąż stał by na czele - został by z trójka małych dzieci - no nie wybaczyłby Ci :) więc będę ostrożna :) żeby Ciebie tez nie mieć na sumieniu.
UsuńHm... a ja mądra, dopiero w połowie się zorientowałam, że uczysz haftować motylka :D. Zanim się zorientowałam, myślałam, że to będzie lekcja szycia bluzki-motylka (nawet nie wiem, czy taki model istnieje, tylko coś tak mgliście się jarzy). Swoją głupotę zwalam na to, że poradników szycia wszędzie wyglądam i potrzebuję jak kania dżdżu :D
OdpowiedzUsuńOoo, przepraszam, że zawiodłam. Co prawda o bluzce-motylku nie słyszałam (można sobie uszyć nietoperza), ale postaram się w najbliższym czasie pokazać jak sobie coś uszyć , tak specjalnie na Twoje zamówienie. A gdybyś podpowiedziała czego konkretnie szukasz, to łatwiej byłoby mi Ci pomóc.
UsuńPomyślałam, że skoro jest nietoperz, to może i motylek :D Szukam wszystkiego, byle prostego - jakaś kiecka czy też jakaś nieskomplikowana tuniczka na przykład. Już dziękuję i nie mogę się doczekać! :)))
UsuńNo to masz jak w banku. Tym bardziej, że mój nowy projekt, czyli haftowana bluzka, spełnia w sumie oba Twoje warunki. W zasadzie jest tuniką, ale po prostym przedłużeniu stanie się sukienką. Oczywiście haft możesz sobie darować.
UsuńCo za dużo, to niezdrowo... najpierw nauczę się "jako tako" szyć, a potem może przejdę do kolejnego stopnia wtajemniczenia, czyli haftowania :D
Usuń